Bronisław Komorowski / foto: Piotr Drabik / Flickr.com / CC 2.0
Bronisław Komorowski / foto: Piotr Drabik / Flickr.com / CC 2.0

Książkę pochłonąłem w niecałe dwa dni. Chciałbym napisać, że książka jest świetna. Niestety nie jest. Można użyć wszelkich przymiotników: straszna, niezwykła, szokująca, przerażająca… ale nie świetna. Bo to nie kapitalny thriller polityczny. To przygnębiająca prawda o człowieku, który od lat zajmuje najwyższe stanowiska w państwie a powinien siedzieć w więzieniu.

Książka jest bardzo obszerna, więc nawet nie zamierzam próbować jej tu streszczać. Po prostu przedstawię kilka subiektywnie wybranych fragmentów z tej pozycji obowiązkowej dla każdego świadomego Polaka.

– generał Izydorczyk, podejrzewany m.in o to że dał się zwerbować Rosji. Certyfikatu Bezpieczeństwa NATO odmawiali mu nawet ludzie związani z WSI. Za Izydorczykiem wstawił się jednak ówczesny szef MON – Bronisław Komorowski. Ostatecznie generał otrzymał certyfikat, a co za tym idzie dostęp do najpilniej strzeżonych tajemnic,

– generał Rusak w latach 80, zasłynął wyjątkowo radykalnymi pomysłami na rozprawianie się z opozycją. Sam rwał się do pacyfikacji kopalni „Wujek”. Tymczasem parę lat później Bronisław Komorowski rekomenduje Rusaka jako swojego człowieka na stanowisko szefa Urzędu Ochrony Państwa,

– Wojciech Sumliński umówił się na spotkanie z marszałkiem sejmu – Bronisławem Komorowskim na rozmowę o WSI. Kiedy dziennikarz zaczął pytać o Fundację Pro Civili, Komorowski stracił panowanie nad sobą. Niedwuznacznie zapytał czy Sumliński „wie co robi?”, a kiedy nie odpuszczał – marszałek dał mu minutę na opuszczenie gabinetu grożąc siłowym wyrzuceniem przez strażników,

– Bronisław Komorowski w latach 90, razem ze swoim kolegą stracił 260 000 marek niemieckich w tzw. „Banku Palucha”. Obaj panowie, jako jedyni odzyskali pieniądze – oczywiście przy pomocy funkcjonariuszy WSI. Zasadne wydaje się również pytanie, skąd w tamtych czasach kiedy Komorowski był wykładowcą w Seminarium w Niepokalanowie dysponował taką sumą pieniędzy,

– zdaniem funkcjonariuszy CBŚ, Fundacja Pro Civili oraz jej brudne interesy m.in wyłudzanie pieniędzy z Wojskowej Akademii Technicznej były osłaniane przez MON pod kierownictwem Bronisława Komorowskiego. Warto dodać, że Pro Civili zakładali ludzie pokroju Antona Wolfganga Kasco, poszukiwanego listem gończym za malwersacje finansowe,

To tylko ułamek wiedzy, zgromadzonej w książce Wojciecha Sumlińskiego pt. „Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego”. Ułamek, który jednak powinien wystarczyć do tego by z całą mocą powiedzieć: POLAK, któremu zależy na bezpieczeństwie tego kraju NIE MOŻE w niedzielę oddać głosu na obecnego prezydenta. Miejsce obecnego prezydenta jest w innym miejscu. O wiele większym rygorze i mniejszych wygodach niż Pałac Prezydencki czy Belweder.