Jeśli (jak to się pięknie zwykło nazywać) mainstream w ostatnim czasie zintensyfikował swoje propagandowe wyczyny i już otwarcie, a nawet bezczelnie zaczął jechać po bandzie to wiedz, że coś się dzieje.
Aktualnie trwająca kampania wyborcza oraz niedzielne wybory są czymś więcej niż elekcją kolejnego parlamentu. Są bez wątpienia dużo bardziej znaczące niż ukonstytuowanie się nowego rządu z premierem na czele. Dla pewnych środowisk, dla całego establishmentu medialno-polityczno-biznesowo-kulturalnego są bezwzględną wojną i walką o przetrwanie. Stawka w grze, którą oglądamy jest bardzo wysoka. Nie chodzi w niej tylko o nowe rozdanie parlamentarne i układ sił jaki w nich się wyklaruje, ale przede wszystkim o państwowe kontrakty, milionowe reklamy spółek Skarbu Państwa oraz wyciszenie afer, o których opinia publiczna nigdy dowiedzieć się nie powinna.
Przykre jest to, że rządzący od 8 lat mainstream nie jest w stanie pochwalić się żadnym rozsądnym i spektakularnym sukcesem, a walkę wyborczą zamiast na merytoryczne programy, fakty i argumenty toczy na płaszczyźnie emocji, agresji, podstępu lub po prostu przemilcza to co dla niego niewygodne.
W zeszłym tygodniu córka pani premier ogłosiła światu, że jeśli tylko wybory wygra Prawo i Sprawiedliwość to ona natychmiast wyjedzie z kraju, gdyż bardzo boi się partii Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza. Jej mama wtóruje, że to zwycięstwo oznaczałoby cofnięcie Polski do średniowiecza. Córka pani premier dołączyła tym samym do szerokiego grona osób, które zapowiedziało swoją masową emigrację w przypadku zwycięstwo czy to Andrzeja Dudy, czy też opozycji w nadchodzących wyborach. Słowa pani Katarzyny Kopacz mogą jedynie wzbudzić śmiech i uczucie politowania, gdyż to rządząca PO obiecywała w 2007 roku ustami Donalda Tuska masowy powrót rodaków z emigracji. Zamiast tego, wskaźnik Polaków wyjeżdżających na zachód bądź zamierzających to zrobić rośnie w tempie doprawdy zastraszającym.
Fakty przemilczane nie stają się nieprawdziwymi ani trochę. Skala strachu wspomnianego mainstreamu jest doskonale widoczna na przykładzie zeszłotygodniowej wizyty Belgijskiej Pary Królewskiej Filipa i Matyldy. Główne ośrodki medialne nie mogą dopuścić do tego, by ktokolwiek z przeciwnej strony barykady (nawet jeśli jest to Prezydent) został pokazany w korzystnym, pełnym sukcesu świetle bo mogłoby to zaburzyć uparcie kreowany obraz opozycji jako nieznającego się na niczym i nie umiejącego się zachować ciemnogrodu. Dlatego też relacje z tej wizyty w mediach były bardzo skąpe. Szkoda, że do masowej świadomości nie przebiło się to, że wizyta pary królewskiej była 2 oficjalną wizytą międzynarodową, a Polska była pierwszym europejskim krajem, w którym złożona została wizyta. Oprócz króla Belgii i jego małżonki przyjechali rektorzy tamtejszych uczelni, premierzy belgijskich regionów oraz biznesmeni. Wszystko po to by pokazać, że Polska może być dla Belgii bardzo ważnym partnerem w płaszczyźnie gospodarczej, naukowej czy też na forum Unii Europejskiej. Bez wątpienia ranga tego wydarzenia nie została poprawnie zrelacjonowana.
Aktem desperacji funkcjonariuszy mainstreamu jest również ostatnia nadaktywność redaktora Tomasza Lisa. Żalący się ostatnio w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” naczelny tygodnika „Newsweek” teraz zastanawia się czemu połowa Polaków nie identyfikuje się z własnym państwem, które jest najlepszym jakie kiedykolwiek mieliśmy? Niestety, ale ja też nie chciałbym się identyfikować z państwem, w którym jak twierdzi dr hab. Ryszard Szarfenberg z Polskiego Komitetu Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu problem skrajnego ubóstwa dotyka już nawet 700 tys. dzieci, a w ciągu ostatnich 7 lat poziom skrajnego ubóstwa wzrósł z 5 do 7%. Można te dane zestawić z „pięknym” zachowaniem posłów Platformy Obywatelskiej, którzy buczeli w ławach sejmowych, gdy ten właśnie temat podejmował Andrzej Duda w przemówieniu inaugurującym swoją prezydenturę. Można też wspomnieć skandaliczne zachowanie i manipulowanie słowami Jerzego Zelnika, który w karygodny sposób został ośmieszony przez Kubę Wojewódzkiego. Można, ale podobno leżącego się nie kopie…
Powyższe przykłady jasno pokazują, że mainstream jest pod ścianą, traci argumenty, traci wyborców i zamiast demonstracyjnie prezentować sukcesy po 8 latach swoich rządów skupia się na permanentnym atakowaniu opozycji. Ale pokazuje też coś jeszcze, że nie cofnie się przed niczym, jest zdolny do każdej niegodziwości byle tylko zminimalizować wyborczą porażkę i za wszelką cenę zachować aktualnie obowiązujący status quo.
Dlatego tak ważna jest dzisiejsza debata pomiędzy Beatą Szydło i Ewą Kopacz. Dla Platformy i jej liderki to ostatnia szansa na odwrócenie niekorzystnych tendencji sondażowych, odebranie elektoratu Ryszardowi Petru oraz Zjednoczonej Lewicy i wystraszenie elektoratu centrowego Prawem i Sprawiedliwością. Dlatego jestem przekonany, że pani premier wspierana przez swojego dzielnego „Misia” Kamińskiego nie cofnie się dzisiejszego wieczoru przed niczym. Z braku oczywistych sukcesów będzie insynuowała, próbowała zakrzyczeć swoją rozmówczynię, zapewne będzie używała medialnych wrzutek, i pół-prawd. Powód jest prosty, emocje sprzedają się dużo lepiej niż fakty.
Beata Szydło będzie walczyła natomiast nie tylko z Ewą Kopacz ale i przynajmniej nieprzychylnymi jej dziennikarzami jakimi będą w większości dzisiejsi prowadzący w osobach Justyny Pochanke i Piotra Kraśki. Cieszy fakt, że Jarosława Gugałę zastąpiła Dorota Gawryluk, która bez wątpienia jest w stanie zachować neutralność. Ja jednak mam nadzieję, że mimo wszystko po dzisiejszej debacie do powyższej 3 nie będę w stanie uczynić nawet jednego zarzutu.
Prawo i Sprawiedliwość oraz kandydatka na urząd premiera Beata Szydło tej debaty nie potrzebują w ogóle. Prowadzą w sondażach, mają szansę na uzyskanie większości parlamentarnej w zasadzie nie muszą robić nic. Tylko czekać i patrzeć jak PO tonie przytłoczona aferą podsłuchową, podkarpacką problemem z uchodźcami…. I nie byłbym zdziwiony gdyby tej debaty odmówili. Mimo, że sam jestem wielkim zwolennikiem debat i dyskusji zaakceptowałbym i zrozumiał taką decyzję. Beata Szydło jednak chce pokazać jaką ma wizję i spojrzenie na sprawy polskie. Zwrócić uwagę na afery i niekompetencje koalicji rządzącej.
Pozostaje mieć nadzieję, że uda jej się wygrać tę debatę i nie będzie to pyrrusowe zwycięstwo.