common.wikimedia
common.wikimedia

Wybitny myśliciel, światowej sławy robakolog, telewizyjny ekspert od wszystkiego, król szczawiu – Stefan Niesiołowski znów przemówił. Tym razem postanowił podzielić się swoją „wiedzą” na temat demografii.

Wczoraj Stefan Niesiołowski zaproszony został do jednej ze stacji telewizyjnych. Jak to bywa z naszym drogim szczawiowym pajacykiem również tym razem, każde otwarcie przez niego ust kończyło się myślą głęboką jak Silnica.

Na temat demografii i opinii, że Polki chętniej rodzą na Wyspach niż w Polsce powiedział: „Według moich danych to jeszcze ciągle – minimalny – ale jest przyrost naturalny. Tendencja jest oczywiście zła, ale ciągle jeszcze w Polsce przyrost jest. I oczywiście o demografię będziemy walczyć. (…) Ja widzę pełno wózków. Co wsiadam do tramwaju to wnoszą jakiś wózek. Na placach zabaw jest pełno dzieci. Ja nie wiem… W szpitalach, jak moja córka była to wszystkie łóżka były zajęte. Tak że teza, że kobiety w Polsce nie rodzą, to wystarczy wyjść na ulice i otworzyć oczy. Albo do ogródka… Dzieci jest mniej, to prawda, ale nie róbmy takiej zupełnie fałszywej wizji, że Polki jada tylko rodzić w Anglii, bo to nieprawda”.

Ach, cóż za solidne podstawy naukowe. Jak zwykle w wykonaniu Stefana Niesiołowskiego zresztą. Swoją drogą, jestem ciekaw jak często polityk partii rządzącej przemieszcza się tramwajem. Mówi o tym, jakby codziennie setki kilometrów przemierzał w tłoku, kasując kolejne bilety. Pierwszy pasażer III RP się znalazł. Tramwajarz niczym Henryka Krzywnonos. A wielce prawdopodobne jest, że ostatni raz Niesiołowski tramwaj z bliska widział za komuny.

Ale jak to korzystnie brzmi, jaki to wspaniały przekaz dla lemingów w obliczu maratonu wyborczego. Polityk partii rządzącej przemierza kraj tramwajem, między ludem. W czasie tych podróży obserwuje Polskę. Myśli co by tu ulepszyć, wadzi się z Bogiem, obmyśla strategie. Mąż stanu prawdziwy.

A już tak poważnie mówiąc, warto sprostować brednie kolportowane przez szczawiowego księcia. Po pierwsze, w 2013 roku przewaga zgonów nad urodzeniami w Polsce była najwyższa w powojennej historii naszego kraju. Współczynnik dzietności wynosi 1,3. Ta „okazała” liczba plasuje Polskę w rankingu na zaszczytnym 212 miejscu (z 224 możliwych). To są fakty, panie tramwajarz. Tak więc radzę panu, żeby odstawił pan szczaw i wrócił do rzeczywistości.