Foto: Wikimedia Commons
Foto: Wikimedia Commons

Dziś Donald Tusk został wybrany szefem Rady Europejskiej. Oznacza to, że musi zrzec się funkcji premiera Polski. Co to oznacza dla Polski? Czy mamy z czego się cieszyć? Postaram się przedstawić kilka argumentów za i przeciw korzyściom płynącym dla kraju.

Pierwszy odruch z mojej strony – i zapewne nie tylko z mojej – po decyzji UE to była satysfakcja. Tak satysfakcja. Donek w Brukseli, to brak Donka w Polsce. Najgorszy premier Polski po roku 1989 przestanie wreszcie pełnić swoją funkcję. Platforma Obywatelska jest cała przegnita. Od dachu po fundamenty – to pewne. Ale moim zdaniem drugiego tak cynicznego i antypolskiego szkodnika tam się nie znajdzie. Owszem Kopacz, Sikorski czy Graś mają swoje za uszami. Wielokrotnie się kompromitowali i sprawiali, że Polska cierpiała, ale mimo wszystko Tuskowi raczej nie dorównają.

Niektórzy eksperci twierdzą, że Platforma bez Tuska, który sam wyciął wszystkich bardziej wyrazistych liderów może się rozsypać przy pierwszym, większym potknięciu. Ta grupa jest utrzymywana jedynie władzą i pieniędzmi. Nie ma tam żadnego spoiwa ideologicznego, programowego. Zbieranina przypadkowych zachłannych „no nejmów”. Zabraknie wodza trzymającego to wszystko twardą ręką? To partia rozsypie się jak domek z kart.

Istnieje też szansa, że Tusk nie jest taką perfidną szują, która chce celowo wykończyć Polskę. Może po prostu to jest pierwszorzędny nieudacznik i teraz swoimi działaniami doprowadzi Unię Europejską na skraj przepaści, zniszczy ją i znowu odzyskamy wolność? Jeśli takie miałoby być „zadanie” szefa PO, to naprawdę krzyż na drogę i szerokości…

Decyzja unijnych przywódców, budzi jednak również wątpliwości…

Po pierwsze: Polska od siedmiu lat jest popychadłem Europy i świata. Znajdujemy się w pozycji klęczącej i jak mawia klasyk „robimy innym państwom laskę”. Nasze władze konsekwentnie wyprzedawały polski majątek narodowy, niszczyły konkurencyjność polskiej gospodarki uzależniając nas od innych – większych i silniejszych. Z tego punktu widzenia wybór Tuska na szefa RE może niepokoić. Czy nie jest to po prostu nagroda za wykonanie zadania? Za zniszczenie tego kraju i oddanie go pod gospodarczą okupację obcych?

A może to po prostu”list żelazny” od mocodawców dla wiernego sługi? Wyobraźmy sobie bowiem, że Platforma wybory przegrywa – co jest wielce prawdopodobne – a ich następcy chcą rozliczyć poprzedników i ukarać ich za wszystkie nadużycia. Teraz Tusk jest nietykalny. Nie ma szans na postawienie go przed Trybunałem Stanu i wsadzenie do więzienia. Może spać spokojnie.

I wreszcie kwestia wizerunkowa. Stanowisko szefa Rady Europejskiej ma znaczenie jedynie prestiżowe, żadnych większych uprawnień. Ale sam fakt wyboru na takie stanowisko Polaka robi w środowisku lemingów swoje. Jeszcze podgrzeją atmosferę usłużne media wspomagane dyżurnymi autorytetami i przekaz partii rządzącej na najbliższe miesiące kampanii wyborczej gotowy. Będziemy słyszeli jak to Polska pod rządami PO i Tuska jest szanowana, jak tam nas poważają i jak się z nami liczą. Na lemingów przeżartych kompleksami niższości wobec Zachodu to zadziała. Dzisiejsza decyzja Unii to zastrzyk tlenu dla targanej aferami i problemami mafii. Platforma dostała potężna broń w walce o kolejną kadencję u władzy. To zwrot w kampanii wyborczej. Lemingi nie pamiętają już o „aferze taśmowej”. Ale o tym propagandowym wyborze Tuska nie zapomną do końca swoich dni. I do końca będą myśleli, że to dzięki pozycji jaką Polska ma w Europie dzięki Tuskowi i jego kolesiom. To znów powinno zapalić w nas czerwoną lampkę ostrzegawczą. Platforma wciąż nie upadła. Ich porażka w wyborach wciąż nie jest przesądzona. Ten trup dostał jeszcze kolejny życiodajny zastrzyk.