Pani Anna i jej 18-letni syn Michał od września zeszłego roku dostają w SMS-ach groźby z nieznanego numeru. Młody mężczyzna obawia się, że mogą one pochodzić od jego ojca, z którym lata temu rozwiodła się jego matka.

W treści wiadomości pojawiają się takie zwroty, jak: „Te Twoje wakacje zamienię w piekło” czy „Będę was obserwować”. A to tylko jedne z… bardziej kulturalnych SMS-ów, które zostały wysłane.
Ojciec Pana Michała, gdy zapytany o komentarz w tej sprawie odpowiedział, że nie zamierza brać udziału w żadnych wywiadach i że nie rozumie, dlaczego dziennikarze w ogóle do niego dzwonią.

Na dźwięk przychodzącej wiadomości truchleją.

Pani Anna nie potrafi już spokojnie myśleć o ojcu swojego syna.
„W grudniu 1997 r. wzięliśmy ślub i już trzy miesiące potem przestało nam się układać. Usłyszałam od męża, że nawet dupą dla niego nie jestem. Potrafił nazywać mnie jednokomórkowcem, debilem, kretynem, szmatą… Gdy urodził się Michał to interesował się nim tylko wtedy, gdy trzeba było zrobić zdjęcie. Wtedy brał dziecko na ręce, uśmiechał się. Kiedy dochodziło do jakichkolwiek kłótni – od razu brał się za rękoczyny. Próbował wyrzucić mnie przez okno. Wtedy uciekłam z Michałem, nawet nie zabierając ze sobą niczego” – opowiada Pani Anna. Kobieta zamieszkała ze swoim dwuletnim dzieckiem u rodziców.
W 2002 r. małżeństwo rozwiodło się, a ojcu ograniczono prawa rodzicielskie. Miał jednak prawo widywania syna.

Kiedy spotkania ustały…

We wrześniu 2018 r. Pan Michał oznajmił matce, że nie chce więcej widywać się z ojcem. Matka nie rozumiała dlaczego, gdy o to pytała – nie dostawała odpowiedzi. Mówi, że korzystała m.in. z pomocy psychologów i psychiatry, lecz bezskutecznie. I to właśnie w tamtym okresie rodzina zaczęła otrzymywać pierwsze anonimy. Z czasem coraz bardziej wulgarne.
„Początkowo przychodziły z jego numeru telefonu, wydzwaniał na numer Michała, wydzwaniał na mój numer. Później, jak się okazało, wiadomości wysyłał przez bramkę internetową. Wysyłał nam zdjęcia naszych drzwi, osaczał nas” – mówi Pani Anna. „Jestem na 100% pewna, że te wiadomości pochodzą od mojego byłego męża, dlatego że pojawiają się w nich informacje, o których nie wiedział nikt inny. Na przykład mój ówczesny mąż bardzo nalegał, aby syn miał na imię Jerzy, został Michałem. Nie rozmawialiśmy o tym z nikim. I jest SMS: »Gdybyś nazywał się Jerzy, byłbyś moim synem. Teraz jesteś bękartem«” – dodaje.

„Boję się, że on nas zabije”.

To słowa Pana Michała. A co na to policja? Rozpoczęła dochodzenie. Przesłuchano ojca, syna i matkę. Sprawdzono billingi ich telefonów, jednak te działania nie przyniosły żadnych rezultatów. Policja twierdzi, że postępowanie umorzono, bo nie da się wykryć nadawcy wiadomości wysłanej za pośrednictwem bramki internetowej. Informatycy są innego zdania. „Policja mogłaby popytać wielu operatorów bramkowych, podając treść przykładowego SMS-a, aby przeszukali swoje bazy danych”.
Pani Anna złożyła zażalenie na umorzenie postępowania, sprawa trwa więc nadal. Wiadomości również nadal przychodzą. Nie pomogła nawet zmiana numeru telefonu.