Oczekiwany, wspaniały, dający nadzieję – już jest nowy program Platformy! Prawda, że wszyscy z zapartym tchem wypatrywaliśmy tej ostatniej deski ratunku ze strony naszych włodarzy? Tego światła w tunelu? Kropli wody dla spragnionego? Pośmiejmy się zatem razem.

W tym miejscu mógłbym, a może nawet z dziennikarskiego obowiązku powinienem, przedstawić chociażby pokrótce plany Platformy Obywatelskiej na najbliższe lata. Mógłbym, ale daruję sobie tę wątpliwą przyjemność, gdyż po pierwsze, co to kogo obchodzi, co PO chce zrobić, skoro, mówiąc najdelikatniej, oddaje władzę (proszę nie pytać, skąd to wiem). Po drugie partia ta przez osiem lat (ciągle zastanawiam się, jak to możliwe) swoich rządów przyzwyczaiła nas do tego, że lwia część jej obietnic to, znów używając łagodnych słów, nieprawda. Zatem, jeśli chodzi o mnie, w programie PO mógłby się znaleźć chociażby przepis na bigos a la Joanna Mucha, wiersz znanego platformerskiego poety Stefana Niesiołowskiego czy lista zakupów Ewy Kopacz, tworzona oczywiście na potrzeby znanej i bynajmniej nie polskiej sieci sklepów.

Bo cóż to za różnica? Przynajmniej byłoby ciekawiej, a tak zmarnowano tylko papier, który, jak wiadomo, jest cierpliwy i wszystko przyjmie. Nawet brednie pod tytułem program PO. Program PO – jak to w ogóle brzmi? Ci ludzie kpili z nas przez ostatnie lata, a dziś jak gdyby nigdy nic mają jakiś program. Nie dość, że nie posiadają skrupułów, to jeszcze brak im także wstydu.

Nie mają go również rządowi funkcjonariusze nazywający sami siebie dziennikarzami. Rozczulił mnie tekst Redaktor Joanny Solskiej na łamach „Polityki”. Autorka już na samym początku raczy nas zaskakującym stwierdzeniem: „Propozycje Platformy zmian w podatkach pachną rewolucją i rodzą wiele pytań”. Rewolucja! Czy wszyscy to słyszeli? PO prezentuje program i to znak, że czekają nas rewolucyjne zmiany. Obietnica Platformy, znak równości, rychłe jej spełnienie. Chyba tak to należy czytać? Już nie mogę się doczekać. I szczerze mówiąc jedynym pytaniem, jakie przyszło mi do głowy po zapoznaniu się z platformerskimi propozycjami było: serio?

Nie ma sensu w niniejszym tekście dalej zagłębiać się w artykuł, będący jednym wielkim zachwytem nad zapewnieniami Kopacz, które autorka uznaje za świętość, przyjmuje jako aksjomat, pewniejszy nawet od jutrzejszego świtu. Polecam go jednak w celach humorystycznych.

Słowa Ewy Kopacz wypowiedziane na niedawnej konwencji Platformy Obywatelskiej są dla mnie bełkotem. Słucham, czytam, nie dowierzam. To plunięcie w twarz polskiemu narodowi. Cios, ale miejmy nadzieję, obosiecznym mieczem, który do reszty położy kres tym niszczycielskim rządom.