Nasz portal informował już o poczynaniach komunistycznych funkcjonariuszy, którzy wyszli na ulice, by bronić swoich przywilejów. Byli esbecy, milicjanci czy pracownicy wywiadu PRL domagają się utrzymania dla nich wysokich świadczeń. Wielu z nich nie kryje się przy tym ze swoją bezczelnością.
Byli funkcjonariusze zorganizowali przed Sejmem pikietę, gdzie w asyście polityków lewicy domagali się wstrzymania zmian, które zrównują ich emerytury z tymi, które otrzymują obywatele niesłużący nigdy komunistycznemu państwu.
Jak przyznali przed kamerami byli esbecy, ich emerytury są znacznie wyższe niż te, który otrzymują inni obywatele. „3 tysiące, ale trzeba wziąć pod uwagę, że ja jestem pułkownikiem” – powiedział jeden z uczestników protestu. Cztery tysiące, pięć tysięcy, to sumy, jakie padają z ust byłych funkcjonariuszy służb PRL pytanych przez jednego z reporterów podczas pikiety.
Według proponowanych zmian byli oficerowie SB mieliby otrzymywać najwyżej 2 tysiące zł. To i tak więcej niż chociażby legendarny opozycjonista Krzysztof Wyszkowski, który dostaje 1540 zł. Aparatczycy poprzedniego systemu nie mają z tym jednak problemu. Uważają, że to im dzieje się krzywda.
Gen. Henryk Jasik, ostatni szef wywiadu PRL, stwierdził: „Czuję się pokrzywdzony przez to co się dzieje. (…) Nie czuję się źle, że miałem wyższą emeryturę”. Z kolei Gen. Jerzy Stańczyk, były Komendant Główny Policji, pytany o to, jak emeryci, którzy nie pracowali dla reżimu, mają żyć za niskie emerytury, odpowiedział bez skrępowania: „Każdy ma to, na co sobie zasłużył. A to, że ktoś ma niższe? Mógł pójść do milicji”.