Foto: pl.wikipedia.org

Ewa Kopacz ogłosiła światu kolejną dobrą nowinę. Tym razem premier polskiego rządu chwali się udanymi negocjacjami dotyczącymi rozdysponowania przez Unię Europejską wsparcia finansowego dla poszczególnych jej członków. Polska, oczywiście dzięki znanej w świecie skuteczności politycznej Pani Kopacz, zdobyła największe fundusze wśród unijnych krajów.

W czwartek miało miejsce uruchomienie programów operacyjnych, które dotyczą podziału pieniędzy na lata 2014-2020. „Dostajemy do dyspozycji największe w historii fundusze na rozwój. To efekt kilku lat przygotowań, ale też trudnych i zakończonych sukcesem negocjacji prowadzonych przez nasze rządy” – stwierdziła prezes rady ministrów i jak dodała: „Można powiedzieć, że graliśmy o pełną pulę i wygraliśmy. Zdobyliśmy największe fundusze spośród wszystkich krajów Unii”.

Nikt nie śmie wątpić w nadzwyczajne umiejętności negocjacyjne Ewy Kopacz, jak również jej wielkiego poprzednika Donalda Tuska, których to podkreślenie tak bardzo wybija się na pierwszy plan wypowiedzi premier rządu. „Nasze rządy” od lat prowadziły przecież burzliwe debaty, hektolitrami potu i niemal krwi przepłaciły za dobro naszej ojczyzny, niezłomnie walczyły, nieustannie tyrały, na każdym kroku wykazując swoją kompetencję i pozycję w świecie. Unia Europejska – tam to dopiero liczą się ze zdaniem Polski. Przybyła Kopacz i od razu mamy sukces. Takiego przywódcy potrzebował nasz ciemiężony kraj. Chciałoby się rzec: idealny premier na trudne czasy. W dodatku jakiż skromny – z pochyloną głową dzieli sukces z czcigodnym poprzednikiem. Prawdziwie wzruszający moment.

„Przez ostatnie lata udowodniliśmy, że potrafimy dobrze wykorzystać szansę, jaką daje nam zjednoczona Europa. Udowodniliśmy, że dobrze i efektywnie wydajemy europejskie pieniądze”. Czyżby?

„Dziś, gdy oficjalnie startujemy z kolejnymi środkami europejskimi, mamy jeden prosty, ale ambitny cel. Rekordowe fundusze europejskie mają pozwolić nam na kolejny skok cywilizacyjny. Żeby tak się stało, każdą złotówkę – powtórzę – każdą złotówkę z tych 500 miliardów zainwestujemy w przemyślany sposób”. Mocne słowa. Ewa Kopacz niczym w amoku ciska obietnicami i składa deklaracje, które, patrząc na dotychczasowe dokonania rządów Platformy Obywatelskiej, trudno traktować poważnie. Oprócz lekkiego uśmieszku, który musi pojawić się w kontakcie z przemową polskiej premier, towarzyszy nam również poczucie zażenowania, że kolejny raz prounijna propaganda wysyłana zostaje w eter, w dodatku w tak tandetnej oprawie pełnej banałów.

Do tego wszystkiego doszły obietnice pół miliona nowych miejsc pracy, rozwoju infrastruktury, wybudowania żłobków i przedszkoli, doinwestowania edukacji, podłączenia do internetu każdego gospodarstwa domowego, a nawet walki z zanieczyszczeniem środowiska.

I wreszcie: „W najbliższych latach Polska ma stać się jednym z dwudziestu najbogatszych państw świata. Tak, to jest nasze marzenie, to jest również nasz cel, ale też olbrzymie zobowiązanie. Jestem pewna, że zrobimy to razem i wierzę, że nam się uda”. Cóż. Nie pozostaje nam nic innego jak zbratać się w wierze z Panią Premier i czekać na rozwój cywilizacyjny, który już przebiera nogami w miejscu, by stać się naszym udziałem.