Na stronie internetowej obserwatorfinansowy.pl ukazał się artykuł Pana Daniela Gros w którym to Autor zajął się „obalaniem mitów dotyczących rosnącego eurosceptycyzmu”. Za godne obalenia uznane zostały raporty Open Europe, Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych oraz Pew Research Center – wszystkie dotyczące malejącego zaufania europejczyków do UE.
Pan Gros, biorąc za przykład naszych zachodnich sąsiadów pisze tak:
Ta narracja jest po prostu błędna. Zaufanie Niemców do euro tak naprawdę w czasie kryzysu ciągle rośnie, a choć ich zaufanie do instytucji UE jeszcze parę lat temu się obniżało, to teraz ponownie odżywa. Najlepszych wskazówek co do postaw Niemców wobec euro dostarcza przeprowadzane regularnie od 2002 roku badanie, w którym stawia się im proste pytanie: „Czy chciałbyś powrotu marki niemieckiej?”.”
Najwyraźniej Autor zapomniał o jednej bardzo prostej sprawie – otóż pytanie o powrót niemieckiej  Marki  nie ma nic wspólnego z zaufaniem do samej UE! Ankietowani Niemcy wykazali się po prostu ostrożnością opowiadając się przeciwko wydaniu, jak szacuje Europejski Bank Centralny od 17,5 do 22,3 mld euro oraz przeciwko znacznym niedogodnościom które z tego tytułu mogłyby ich spotkać. Ostrożność Niemców nie może zresztą dziwić w sytuacji gdy ich Państwo przy przewidywanym tempie wzrostu PKB na koniec 2013 roku na poziomie 1,91 zostaje „sto lat za murzynami” z Burkina-Faso, których tempo wzrostu PKB szacowane jest na 6,38 czy Bangladeszem – 5,84. Rzecz jasna PKB nie jest miarodajnym wyznacznikiem ani faktycznego wzrostu gospodarczego, ani odzwierciedleniem zamożności danego państwa, w tym przypadku jednak potraktować można to jako ilustrację tragicznej sytuacji ekonomicznej jednego z największych państw europejskich, państwa zmechanizowanego, z wykształconymi obywatelami, a które to państwo opiera się na zasadach socjalistycznej gospodarki rynkowej wprowadzanej w całej Europie jako „trzecia droga” i „złoty środek” pomiędzy komunizmem a wolnym rynkiem.
Dalej Pan Gros kontynuuje wywód:
„Tak więc to, co zwykle uważa się za powszechny kryzys zaufania do UE, oznacza w istocie generalizację występującego w krajach peryferyjnych kryzysu zaufania do wszystkich instytucji oficjalnych.”  kończąc go, jak mi się wydaje, bezbożnym życzeniem „Niemcy nie odwrócą się tyłem do euro – ani w ogóle do projektu europejskiego.”
No i w gruncie rzeczy Pan Gros może mieć rację. Niemcy tradycje w jednoczeniu Europy mają dość długie – już w 1938 roku Adolf Hitler rozpoczął „projekt europejski” Anchlussem Austrii do Niemiec. Pocieszeniem niech będzie fakt, że póki co projekty te nie okazują się, mimo zapowiedzi, 1000 – letnie.
Pan Gros jest przedstawicielem nurtu ślepego euroentuzjazmu  – nurtu który traktować można z przymrużeniem oka lub też z dużą nieufnością. Pierwszy przypadek dotyczy wariatów którzy pomimo widocznych już skutków „jednoczenia Europy” dalej opowiadają się za UE pragnąc uchodzić za nowoczesnych; drugi natomiast dotyczy oszustów, odnoszących korzyści materialne z działalności biurokratycznej. Innych euroentuzjastów już nie ma!
A ja 10 czy 11 lat temu chodziłem do szkoły z plakietką „Nie dla UE!”

Kasper Gondek, Junta.pl