Nie można wykluczyć, że to służby stoją za fałszywymi alarmami bombowymi, które sparaliżowały ostatnio dużą część kraju – powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl p. Dariusz Loranty, wieloletni pracownik Wydziału ds. Terroru Kryminalnego i Zabójstw KSP. To pretekst do inwigilacji obywateli pisze bloger Grzegorz Piechuła.

Nie możemy wykluczyć ich działania w tej sprawie – mówi p. Loranty. – Bardziej jestem skłonny podejrzewać o to emerytowanych funkcjonariuszy służb. A może służby innych państw? Ta kwestia wciąż pozostaje otwarta – dodaje. – To wydarzenie z całą pewnością spowoduje zmianę prawa w kwestii kontroli Internetu – podkreśla ekspert.

Pojawiły się podobne głosy w przestrzeni internetowej. Bloger i student politologii UŚ Grzegorz Piechuła pisze, że fałszywe alarmy bombowe stają się dla rządzących pretekstem do dyskusji o konieczności inwigilacji i kontroli internetu. Dało się nawet usłyszeć, że „ta sytuacja pokazuje, iż amerykański PRISM jest potrzebny Polsce”.

Dodaje – Autorzy tych tez zdają się przyjmować za pewnik, że gdyby nie było wiadomości e-mail, czy w ogóle internetu, tego rodzaju prowokacja byłaby niemożliwa. Cóż, najwyraźniej zapominają, że jest jeszcze tradycyjna poczta, są smsy, telefony… Przyjmując tok myślenia z pierwszego zdania, należałoby kontrolować, podsłuchiwać, prześwietlać dosłownie wszystko.

Cóż, mamy tutaj dowód z własnego podwórka, na prawdziwość słów Thomasa Jeffersona. Ludzie rezygnujący z wolności w imię bezpieczeństwa, nie zasługują na żadne z nich.

zdjęcie:facebook.com/SamuelPereiraPL
na podstawie: piechula.com.pl / wpolityce.pl