
Od kilku dni w mediach wałkuje się jeden temat. FRANKOWICZE. Osoby, które wzięły kredyty naoglądały się górników i wyszły na ulice żądając pomocy od państwa. A mnie takie stawianie sprawy irytuje. Bo sitwa tzw. “banksterów”, żerujących na kredytobiorcach to jedno, ale cwaniaki którym się nie udało i teraz płaczą to drugie.
Kiedy mówimy o “frankowiczach”, nasuwa mi się jedno podstawowe pytanie. Kto przy zdrowych zmysłach, bierze kredyt w obcej walucie. Jeśli się zapożyczamy, to chyba logiczne że powinno się to robić w walucie w której się zarabia. Ale nie, bo przecież pewna grupka ludzi chciała być cwana, wyczuli w sobie zew inwestora i umyślili sobie że zarobią na taniejącej walucie. W swoich bardzo przedsiębiorczych główkach nie wzięli jednak pod uwagę, że skoro waluta tanieje, to może też zdrożeć. No, chyba że wzięli to pod uwagę ale uznali że żądza zysku jest większa. No, ich święte prawo ale i ich ryzyko. Tym razem ryzyko się nie opłaciło. Wielu ludzi znalazło się w sytuacji dramatycznej, nie przeczę i wielu współczuję. Ale na Boga, nie popadajmy w absurdy. Czy gdyby frankowiczom biznes wyszedł, to podzieliliby się z nami wszystkimi zyskami? W żadnym wypadku. No to dlaczego teraz swoimi stratami próbują obciążyć państwo? Hmm? Czy to nie hipokryzja i próba przerzucenia skutków swojej chciwości na innych?
A może niech państwo pomaga każdemu kto wziął kredyt? We frankach, złotówkach i każdej innej walucie. Może w ogóle państwo powinno wprowadzić limit dzienny transakcji finansowych jakie Polacy mogą przeprowadzać i prowadzić nas za rączkę jak dzieci skoro jesteśmy tacy nieodpowiedzialni?
Pojawia się oczywiście kwestia tzw. “banksterów”, wszelkiej maści doradców finansowych, analityków i spekulantów, którzy namieszali w głowach Polakom. Istotnie należałoby ich wszystkich wyprowadzić na rynek i tam ubiczować na oczach ludu. To sitwa, która robi wszystko by wydoić klienta. Ale z tego co wiem, żaden z tych doradców, nikomu pistoletu do głowy nie przystawiał i nic podpisywać siłą nie kazał. Kto bronił kredytobiorcy znaleźć kogoś zaufanego, skonsultować, pogadać, rozważyć za i przeciw… Ślepa wiara w to, co mówią ludzie którzy zarabiają na tym że my ich słuchamy i robimy to co nam proponują jest wyjątkową naiwnością. Najwidoczniej jednak żądzą zysku przesłoniła tym ludziom zdolność racjonalnego myślenia. Współczuję, ale jesteście dorośli i byliście dorośli również wtedy, kiedy braliście kredyty we frankach.
A co to za piękna cenzura na tej stronie?
Niestety, autor albo celowo kłamie, albo nie wie o co chodzi, ale głos zabiera. Wyjaśnię…
1. “Osoby, które wzięły kredyty naoglądały się górników i wyszły na ulice żądając pomocy od państwa”. – wyszły, ale nie po to, by domagać się od państwa pomocy finansowej, lecz wywiązania się ze swojej podstawowej roli – przymuszenia banków do przestrzegania wyroków sadowych, w których orzeczono, iż zapisy umów pozwalające bankom denominować kredyt złotówkowy we frankach szwajcarskich są niezgodne z polskim prawem;
2. “Kto przy zdrowych zmysłach, bierze kredyt w obcej walucie. Jeśli się zapożyczamy, to chyba logiczne że powinno się to robić w walucie w której się zarabia”. – a kto przy zdrowych zmysłach idąc do banku przed 2008 r. z góry zakładał, że kierują nimi oszuści, a część bankowych ofert to oszustwa; poza tym spora część kredytobiorców dostała propozycję nie do odrzucenia – albo kredyt denominowany we frankach, albo gó…; bankowi doradcy nieuczciwie przekonywali, że frank jest najstabilniejszą walutą świata, że ryzyko kursowe jest minimalne, a kredyty w złotych są drogie, a będą droższe – i działo się to w budynku instytucji określanej mianem “zaufania publicznego”; KNF wiedział, że skutki tej akcji mogą być złe, ale ostrzegł jedynie banki, a nie ich klientów – ludzi najczęściej bez ekonomicznego wykształcenia; czy autor od pacjentów też wymaga znajomości medycyny na takim poziomie, by móc kontrolować badającego ich lekarza, czy aptekarza wydającego leki?
3. “Ale nie, bo przecież pewna grupka ludzi chciała być cwana, wyczuli w sobie zew inwestora i umyślili sobie że zarobią na taniejącej walucie…. No to dlaczego teraz swoimi stratami próbują obciążyć państwo? Hmm? Czy to nie hipokryzja i próba przerzucenia skutków swojej chciwości na innych?” – trudno taką wypowiedź zaklasyfikować inaczej niż prostackie chamstwo; ludzie po prostu chcieli mieć swoje mieszkanie, a innej drogi niż tani kredyt do tego celu nie mieli
i na koniec, autor uważa się za patriotę i chrześcijanina – a ja Boga proszę, by mnie chronił przed takimi “patriotami i chrześcijanami”, którzy zieją nienawiścią do bliźnich
Już tłumaczyłem na fb. Sam rozmawiałem z osobami, które żądają dopłat od państwa.
DLACZEGO JA, SZARY PODATNIK MAM DOPŁACAĆ DO NIERĘTOWNYCH KOPALŃ I UTRZYMYWAĆ TE KOPALNIE. JEŚLI TAK MA BYĆ TO DLACZEGO MNIE, KREDYTOBIORCY TZW. FRANKOWICZOWI PAŃSTWO NIE MOŻE POMÓC?
CZY TO TYLKO JA MAM CIĄGLE PŁACIĆ NA GÓRNIKÓW, ENERGETYKÓW, SŁUŻBĘ ZDROWIA, NAUCZYCIELI, SAMORZĄDOWCÓW… ITD, DLACZEGO JA PRACOWNIK W FIRMIE PRYWATNEJ JESTEM WSZYSTKIM OBCIĄŻANY A MNĄ NIKT SIĘ NIE PRZEJMUJE – ŁĄCZNIE Z PRACODAWCĄ. CZY MY JESTEŚMY LUDŹMI DRUGIEJ KATEGORII ???
a ja mam 120 000 kredytu w złotówkach. mnie też proszę dopłacić 50 000, a co ? ja gorszy jestem ?