W listopadzie 2013 roku w Warszawie nie przeprowadzono kluczowych remontów. Tłumaczono to kryzysem. Jednocześnie Ratusz lekką ręką wydał prawie milion złotych na elektroniczne gadżety.

commons.wikimedia.org

Jak się okazuje Hanna Gronkiewicz – Waltz uznała, że w związku z akcją promującą współpracę stolicy z UE – nie obejdzie się bez zakupów. I tak, nie bacząc na kłopoty finansowe (wszak debet jest po to, aby z niego korzystać zwłaszcza że to nie HGW będzie go spłacała) Ratusz zamówił: lornetki, aparaty cyfrowe, myszki do komputera, plecaki an laptopy, etui na smartphony, pamięć przenośną a nawet…stacje pogodowe z wyświetlaczem LCD. Wszystko to kosztowało około 200 000 euro.

Z jednej strony chciałoby się powiedzieć, macie Warszawiacy co chcieliście – nie raczyliście ruszyć tyłków na referendum to męczcie się i przełykajcie wściekłość. Z drugiej jednak, w Warszawie mieszka wielu ludzi którzy robili co się dało by szkodzącą prezydent Warszawy odwołać. I teraz cierpią za głupotę, lenistwo albo tchórzostwo swoich sąsiadów.

Na koniec taka gorzka ironia. Można się bowiem zastanowić czymże jest ten niespełna milion, wobec tych wszystkich milardów ukradzionych, wydanych na premie, nagrody, granty.  Czymże są wobec miliardów przepadających w otchłani skorumpowanej władzy. Jakimiś nędznymi groszakami. Nie takie sumy się lekką ręką wywalało nie? Ja jednak uczony byłem, że w sytuacji kiedy jest ciężko, kiedy jest kryzys to zaciska się pasa, redukując najbardziej zbędne wydatki. Czy naprawdę etui na lapotpy czy myszki komputerowe były tak na gwałt potrzebne? Nie sądzę… Ale, co tam ja się znam, prosty studencina… Krajem zawiadują tęższe umysły, śpijmy więc spokojnie i ufajmy w ich mądrość i przenikliwość.

na podstawie: niezalezna.pl