Roman Giertych snuje teorie spiskowe na temat zamachu stanu w Polsce.

„PiS od wielu miesięcy próbuje poradzić sobie z niezależnymi instytucjami państwa prawa. Atakuje więc Trybunał Konstytucyjny, media oraz sądy. Jarosław Kaczyński zapewnia w wywiadach, że nie jest dyktatorem (co na razie jest prawdą), ale historia uczy, że każda dyktatura zaczyna się od obalenia niezależnych instytucji, takich jak trybunały, sądy i media. (…) W powszechnej opinii ludzi znających historię, partia ta zmierza do dyktatury. (…) „W kwestiach patriotyzmu, polityki historycznej, współpracy międzynarodowej etc. prezentuje nacjonalizm, a w kwestiach polityki wewnętrznej, stosunku do nierówności społecznych, polityki społecznej prezentuje czysty socjalizm” – napisał polityk na jednym z portali społecznościowych.

„Czy PiS może planować prowokację podobną do tureckiej, aby osiągnąć wrzenie społeczne potrzebne do siłowego rozstrzygnięcia ‘problemu’ niezależnego sądownictwa?” – zastanawia się Giertych.

Polityk przytacza historię „gejbombera, który na kilka dni przed wyborami prezydenckimi w 2005 porozstawiał atrapy bomb po Warszawie w proteście przeciwko Lechowi Kaczyńskiemu”. Stwierdza, że „dziwnym trafem” sprawca nigdy nie został wykryty. W jego ocenie właśnie to zdarzenie pomogło Kaczyńskiemu pokonać Tuska.

Dalej Giertych przechodzi do afery taśmowej: „A czyż to samo zdziwienie nie występuje, gdy analizujemy podsłuchy kelnerów, które tak szczęśliwie omijały polityków PiS i w rezultacie doprowadziły do obalenia PO? Do dziś nie wiemy, co było motywem działania sprawców i dlaczego służby, które prowadziły pana Marka F. nie zrobiły nic, aby uniemożliwić nielegalne działania”.

„W tym kontekście wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, że Polska powinna brać przykład z Turcji może budzić grozę…” – kończy swój wpis Giertych.