foto: Michał Górski/parezja.pl
foto: Michał Górski/parezja.pl

Kolejne rocznice wybuchu powstania warszawskiego przywracają dyskusje o sensie jego wybuchu. Wszystkie strony tej dyskusji zapominają jednak o jednym – Bór Komorowski nie żył w roku 2015.

Piotr Zychowicz twierdzi, że trzeba było iść z Niemcami na ZSRR, Armia Krajowa kolaborowała z Sowietami, a Powstanie Warszawskie to „obłęd”. Były prezydent Stalowej Woli Andrzej Szlęzak chciał organizować proces gen. Tadeusza Bora – Komorowskiego, Komendanta Głównego Armii Krajowej i innych oficerów odpowiedzialnych za decyzję o rozpoczęciu walk w Warszawie 1 sierpnia 1944 r. W Stalowej Woli na jego polecenie w godzinę „W”, nie wyły też syreny. Wszyscy przy tym oczywiście twierdzą, że bohaterstwa Powstańców nie umniejszają. Przypominają się czasy PRL-u, gdzie dowództwo AK i rząd londyński również mieszano z błotem, rzekomo szanując przy tym bohaterstwo samych Powstańców.

Zychowicz i spółka mają z dzisiejszej perspektywy rację. Patrząc wstecz decyzja o wybuchu Powstania nie miała sensu. Tylko co z tego? Cała dyskusja o tym, czy Bór powinien zdecydować inaczej to zabawa w historię alternatywną, co by było gdyby. Łatwo też dziś, po blisko 70 latach mówić, że trzeba było iść z Niemcami czy chociaż zachować bierność. Ciekawe tylko, czy tak samo byśmy mówili po przeżyciu 5 lat terroru niemieckiego? A czy w 1939 dodatkowo świeże nie były jeszcze wspomnienia zaboru niemieckiego, kulturkampfu i walki z polskością na niespotykaną skalę? Nie rozumiemy, że dla ówczesnych elit współpraca z Niemcami identycznie jak ze Stalinem oznaczała ostatecznie wasalizację Polski.

Łatwo mówić, że trzeba było przewidzieć reakcję Stalina, że trzeba było brać nauczkę z akcji „Burza”, gdzie NKWD aresztowało wyzwalających wraz z Armią Czerwoną z pod niemieckiej okupacji polskie tereny. Tylko ciekawe, jak dzisiejsi „sędziowie” zachowaliby się wobec tak szybko nacierającej Armii Czerwonej, gdy komuniści wzywali Polaków do walki. W 1944 dla Polaków nie było jasne, że wszystko jest już ustalone za ich plecami. Nie było oczywiste, że Sowieci mogą pozwolić sobie na dłuższe wstrzymanie frontu, pozwalając Aliantom zająć większą części Europy. Nie wiemy też, czy po ewentualnym wspólnym zajęciu Warszawy Stalin mógłby sobie pozwolić na aresztowanie żołnierzy Armii Krajowej i władz polskich, które do wyzwolonej tak stolicy musiałyby przybyć. Alianci problem polskich władz emigracyjnych rozwiązali wszak dopiero po wojnie wraz z przyjazdem do Polski Stanisława Mikołajczyka. Łatwo oburzać się, że dowództwo AK wysłało żołnierzy na rzeź, trudniej pomyśleć, co samemu zdecydowałoby się widząc panikę Niemców w ostatnich dniach lipca 1944 r.

Łatwo jest dziś sądzić zapominając, że tylko w historii na przyczynę możemy spoglądać przez pryzmat skutku. A więc Gloria Victis!

źródło: P. Zychowicz – „Obłęd 44′ „/”Pakt Ribentrop-Beck”/parezja.pl