Foto: Wikimedia Commons

Za nami eurowybory. Frekwencja wyniosła niewiele ponad 22% co pokazuje jaki jest stosunek Polaków do zachłannych polityków, którzy na wyścigi pędzą do brukselskiego koryta. Znów wbrew zdrowemu rozsądkowi wygrała Platforma, ale kilka „ciepłych” słów mam nie tylko dla stada ogłupionych lemingów.

Zacznijmy od tego, ile czasu smutnym panom z PKW zajęło policzenie i ogłoszenie wyników. Ponad 24 godziny, podczas gdy w krajach o dużo większej liczbie głosujących uporano się z tym w kilka a nie kilkadziesiąt godzin. Rodzi się pytanie, co na Boga, można tyle godzin robić z protokołami spływającymi na serwery? Wszędzie niby cyfryzacja, najnowsza technologia… No chyba, że to serwery ruskie jeszcze z czasów ZSRR, ewentualnie nie serwery a posłańcy konno dostarczający kolejne raporty a głosy w poszczególnych komisjach sumowano za pomocą liczydeł…

Wreszcie, kiedy zliczono głosy to wysłano do nas kilku leśnych dziadków, którzy na pierwszy rzut oka są ofiarami podwyższenia przez PO – PSL wieku emerytalnego. Większość z nich zapewne najchętniej zasiadłaby przy kominku z wnukami na kolanach. Tymczasem musieli mozolnie analizować cyferki a rezultaty tych analiz przedstawiać przed dziesiątkami kamer i mikrofonów. Jeden z tych „szczęśliwców” zaczął dukać, sapać i jęczeć popijając po każdych dwóch zdaniach kolejny łyk wody. Zanim ogłosił wyniki odczytał bezpłciowym głosem jakieś oficjalne pierdolamento, którego chyba i tak nikt nie słuchał… Po pierwsze, po drugie, po siódme, po dziewiąte… Ugh… A wszystko po to, by finalnie ogłosić, że Polacy znów okazali się frajerami i po raz kolejny wybrali bandę, która od siedmiu lat ich oszukuje, okrada i wyprzedaje ich kraj. Ludzi aroganckich, bezczelnych i zachłannych. Ludzi, dla których polskość to nienormalność.

Warto wspomnieć, że w całym kraju stwierdzono ponad 200 000 głosów nieważnych. 3%, które mogły przeważyć o pierwszej od lat porażce PO. I nie wierzę, że było aż tylu głąbów którzy nie potrafią poprawnie wybrać kandydata za pomocą wstawienia krzyżyka w kratce (no chyba, że obowiązek zaznaczania krzyżykiem uznano za przejaw klerykalizmu i terroru religijnego i na złość stawiano np. ptaszka) ani nie wierzę, że było tylu dowcipnisiów dopisujących swoich „kandydatów” czy rysujących różne wzorki. Takich osób mogło być 10 000 w skali kraju, no może 80 000 ale na pewno nie 200 000. Dodajmy, że na jaw wychodzą kolejne nieprawidłowości. Tu członkowie komisji opuścili lokal bez wywieszenia protokołu, za to z kartami wyborczymi w torbach, tam znów okazuje się że przy osobach które oddały głos poprawnie (czego dowodzą zdjęcia) w protokole widnieje informacja, że głos był nieważny i tak dalej i tak dalej. Czyżby więc jednak ktoś postanowił zmienić niekorzystny wynik wyborów? Nie wiem, ale wszystko na to wskazuje. Dlatego też niezbędna jest pełna transparentność i jawność liczenia głosów. Jeśli okazałoby się, że wszystko jest w porządku to bardzo łatwo byłoby ośmieszyć malkontentów. Ja w tym przypadku bardzo chętnie dam się ośmieszyć, ale na razie ośmieszają się smutni panowie w garniturkach z PKW.