Foto: pixabay.com

Grecki rząd domaga się od Niemiec kolejnych pieniędzy. Tym razem nie chodzi już o zwykłe „pożyczki” na rzecz ratowania pogrążonego w kryzysie bliźniego państwa, zjednoczonego pod wspólną banderą Unii Europejskiej i połączonego jedną troską, czytaj walutą. Rzecz dotyczy odszkodowań za straty, jakie zadały Grecji Niemcy podczas II wojny światowej.

Grecy mówią o rekompensacie sięgającej niemal 280 mld euro. Jak oświadczył we wtorek wiceminister finansów Dimitris Mardas, kwotę tę wyliczyło podległe mu ministerstwo do spółki z bankiem centralnym. Trzeba przyznać, że Grecy podeszli do sprawy bardzo pieczołowicie, a ich rachunki są niezwykle dokładne. „Według naszych wyliczeń należność związana z niemieckimi reparacjami wynosi 278,7 mld euro” – stwierdził Mardas cytowany przez Polską Agencję Prasową.

Skąd ta imponująca liczba? Nie wiadomo do końca, jakie czynniki wchodzą w jej skład, ale pewne jest, że jeden z nich to warta około 10,3 mld euro pożyczka, która została udzielona III Rzeszy przez greckie banki w roku 1942. Pożyczka ta, oczywiście, została na Grekach wymuszona.

W odpowiedzi na owe żądania niemiecki rząd twierdzi, że wszelkie zobowiązania finansowe związane z II wojną światową zostały już przez Niemcy uregulowane. Zgodnie z datowaną na 1960 rok umową dwustronną, władze ówczesnego RFN wypłaciły Grecji 115 mln marek odszkodowania, a ta zadeklarowała w klauzuli, że wszystkie roszczenia uznaje za załatwione. Jak widać pamięć Greków nie sięga tak daleko. Twierdzą oni, że dotychczasowa rekompensata nie była w stanie pokryć kosztów odbudowy infrastruktury ani wymuszonego kredytu oraz zadośćuczynić popełnionym przez Niemców zbrodniom.

Według niemieckiego wicekanclerza Sigmara Gabriela na jego kraju ciąży odpowiedzialność wyłącznie moralna, w żadnym zaś wypadku finansowa. Wydaje się, że ma on po swojej stronie prawo,  które wymusza respektowanie wspomnianej wyżej umowy.

Greckie roszczenia powojenne nie są bynajmniej nowością. Od lat słychać głosy domagające się od Niemców reparacji, jednak po raz pierwszy padła wśród nich konkretna kwota. Rządząca w Grecji od stycznia bieżącego roku skrajnie lewicowa partia SYRIZA, nie kryje się ze swoim stosunkiem do polityki Angeli Merkel. Jej członkowie piętnują niemieckie działania dotyczące związanej z kryzysem pomocy dla ich kraju. Teraz idą o krok dalej i jasno wyrażają swoje poglądy.

Niezależnie od tego, jak ocenić należy szanse powodzenia greckich postulatów i ich prawne umocowania, trzeba przyznać, że posłom tamtejszej partii rządzącej nie brak odwagi do prowadzenia polityki zagranicznej, czego nie można niestety powiedzieć o włodarzach Polski. Grecy nazywają białe białym, a czarne czarnym i starają się uzyskać dla swego kraju konkretne korzyści. Choćby za cenę udawania Greka.