Według najnowszych danych nie osiągnięto wymaganej frekwencji do tego, by referendum w sprawie odwołania prezydent Warszawy mogło być ważne. Oddano 339 482 głosów ważnych, frekwencja wyniosła 25,66 proc.
Wśród osób, które oddały głos w referendum aż 93,8 % opowiedziało się za odwołaniem prezydent Warszawy, ale wypada zadać pytanie „co z tego?”.
Jeśli wyniki okazałaby się prawdą to ta sytuacja dowodziałby dwóch bardzo bolesnych prawd. Po pierwsze swoje prawdziwe oblicze pokazała partia mająca w nazwie „obywatelska”. Widmo utraty władzy w Warszawie doprowadziło do paniki a ta znów do jawnego łamania prawa i Konstytucji poprzez nawoływanie obywateli do zlekceważenia instytucji demokracji bezpośredniej, zastraszania i szantażu pracowników sektora publicznego zwolnieniami i innymi konsekwencjami czy wręcz chodzenia służb mundurowych po mieszkaniu po to by sprawdzić czy dana osoba chcącą wziąć udział w referendum rzeczywiście jest Warszawiakiem.
Z drugiej strony natomiast kolejny dowód na to jakim narodem są Polacy. Lata utrudnień, podwyżek, jawnego lekceważenia praw obywatelskich i nagle nadchodzi szansa na zmianę. Co robi Polak ? Udaje, że przez te lata Platforma nie pluła mu w twarz a jedynie padał mały deszczyk. Daje się zastraszyć i ustępuje sitwie kolesi. A później będzie chodził po rozkopanym mieście, stał w kilometrowych korkach ulicznych, płacił 10 złotych za bilet i narzekał, jakie to straszne władze ma ta stolica. Ola Boga. Ktoś powie: „bali się o posady”. Ale w każdym najbardziej kiepskim nawet filmie kryminalnym jest złota zasada: „Szantażystom się nie ulega” bo to ich rozzuchwala. Należy zaryzykować i przeciąć toksyczny wrzód toczący w tym wypadku stolicę. To jest jedyna szansa na zmianę.
Na koniec również wyłania nam się światełko w tunelu.Przede wszystkim, ostatnie tygodnie przed referendum pokazały, że jak władzę się przyciśnie to da się wymusić pewne działania na korzyść mieszkańców. Ze strachu Hanna Gronkiewicz Waltz poprawiła komunikację z mieszkańcami stolicy, udało się zrealizować to co dotychczas wydawało się niemożliwe, wprowadzono choćby obiecywaną od lat „KartęWarszawiaka”. Teraz Ci, którzy poszli do referendum nie mogą poprzestać na tym co zrobili. Teraz musicie przyglądać się uważnie działaniom władz Ratusza i mobilizować je do kolejnych wysiłków i korzystnych dla Was decyzji.
Z drugiej strony, trzeba pamiętać że w wyborach nie ma wymaganej frekwencji. Tam wystarczy po prostu matematyczna przewaga zwolenników normalności. Ale czy po dzisiejszej kompromitacji społeczeństwa obywatelskiego można jeszcze wierzyć w Polaków ? W to, że będą zdolni do pokazania czerwonej kartki skompromitowanej władzy ? Ja osobiście szczerze wątpię.