Foto: Wikimedia Commons

Ten tytuł to wyraz mojej głębokiej „sympatii” dla środowisk związanych z portalem (nie)zależna czy „Gazetą (nie)Polską”. Nie chcę, żeby po przeczytaniu tekstu chłopaki pokroju Dawida W. czy Samuela P. musiały się pocić by udowadniać jak strasznym zbrodniarzem jestem. Nie traćcie swojego cennego czasu, sam się przyznam – używam mózgu a więc tak jestem RUSKIM agentem.

To nic, że Putina uważam za bandytę, to nic że jestem pewien że w Smoleńsku miał miejsce zamach – po tym co zaraz tu napiszę, dla niektórych środowisk i tak będę podłym agentem, szpiegiem i V kolumną, która co miesiąc dostaje przelew z Moskwy. Wystarczy bowiem mówić prawdę o polsko – ukraińskiej historii by w oczach tych „sprawiedliwych wśród narodu” urosnąć do miana agentów. Tak ostatnio stało się z portalem www.kresy.pl, przed których agenturalnymi praktykami „przestrzegali” nasi bojownicy o żółto – niebieskich serduszkach.

Od kilku miesięcy środowiska „prawicowe” prześcigają się w robieniu „łaski” a la Sikorski. Różnica jest taka, że Sikorski robił ją Amerykanom a media „niezależne” i politycy z nimi związanymi robią ją Ukraińcom. Na marginesie warto zauważyć, że PiS i PO na co dzień tak się nienawidzące w tej kwestii stoją ramię w ramię wzajemnie się wspierając i ścigając w umizgach.

Nie ma dnia, żebym nie czytał o „skandalach”. Ktoś powiedział coś miłego o Putinie, ktoś krzywo spojrzał na Ukraińca i już jest napiętnowany i okrzyknięty „pożytecznym idiotą” albo „zdrajcą”. Z każdym dniem jestem atakowany zewsząd psychozą strachu i straszony ruską inwazją. Media epatują „tragedią” naszych sąsiadów i z urzędu muszę się wzruszać. A co, jeśli się nie wzruszę? „To prywatna sprawa obywatela. Jak widać obywatel nie jest inteligentny. Innych wzrusza” – parafrazując klasyka.

Zacznijmy od tego, że media „prawicowe” tak rzekomo dbające o prawdę, odkłamujące historię rozpisują się o zbrodniach hitlerowców czy sowietów (i za to wielkie brawa), ale jakoś milczą o zbrodniach Ukraińców na Polakach. Zbrodniach, które często były kilka razy okrutniejsze niż te niemieckie i rosyjskie razem wzięte. Ukraińskim bandytom nie wystarczyło zabicie. Oni sycili się widokiem morza krwi, zadawaniem coraz wymyślniejszego bólu. Zdzieranie z głowy włosów ze skórą, obrzynanie uszu, obcinanie głowy, rozrywanie brzucha ciężarnym kobietom… to tylko kilka z ponad setki tortur praktykowanych przez banderowców. O tym w mediach „niezależnych” cisza. Ale od kilku miesięcy codziennie słyszymy lament, nad krwią Ukraińców przelaną na Majdanie a dziś przelewaną w czasie walk na Wschodzie.

Dziś pomagamy i umizgujemy się do państwa, w którym wpływy banderowców wciąż są silne. Wiele pokoleń wychowano w nienawiści do Polaków. Nacjonaliści sławią morderców naszych rodaków i wprost domagają się zwrotu części terenów dzisiejszej Polski. W mediach „niezależnych” o tym ani słowa. Przecież to zburzyłoby ten misternie wznoszony przekaz o „biednych umierających Ukraińców, którzy nie mają nic wspólnego z przeszłością”. To, że tym samym propaganda – z którą na co dzień rzekomo tak walczą – staje się ważniejsza od prawdy przestaje dla tych środowisk mieć znaczenie. Zakłamuje się prawdę, że na Majdanie dużą część „protestujących” stanowili właśnie banderowcy. Majdan zdominowali członkowie ugrupowań „Swoboda” i „Prawy Sektor”. Ci pierwsi – o czym niewielu wie – w koszulkach „Śmierć Lachom” profanowali pomniki poświęcone polskim ofiarom nazizmu i zakłócali poświęcone im uroczystości. O „Prawych” nie warto wspominać – zwykła antypolska hołota. A co z okrzykiem „Sława Ukraini! Herojam Sława!”, którzy wznosili polscy „posłańcy” na Majdan na czele z Pawłem Kukizem? Było to oficjalne pozdrowienie banderowców, słyszeli to wszyscy mordowani Polacy. Pogratulować wzorców.

Ale co tam fakty, stado baranów jeździło na Majdan i ramię w ramię z potomkami tych zwyrodnialców wznosiło ich „pozdrowienia”. To nie jest działanie „antypolskie”? „Agenturalne”?

Inną kwestią pozostają kwestie gospodarcze. Nie mamy na Ukrainie ŻADNYCH interesów. Przez długi czas Ukraina nie przyjmowała naszych produktów ze względu na embargo. Sytuacja ta utrzymywała się nawet wtedy, gdy nasi bohaterowie jeździli do Ukraińskich „braci”. W mediach „niezależnych” o tym ani słowa. Później na pewien czas embargo zniesiono, ale ostatnio znów je nałożono. Zapewne z „wdzięczności” za polskie zaangażowanie. I co? W mediach znów cisza. Od lewa, do prawa. Zadziwiająca solidarność.

Jestem ciekaw czy Sakiewicze, Karnowskie, Wildsteiny i Kukize są na tyle naiwne, by myśleć że w przypadku inwazji Rosji na Polskę – Ukraina rzuci się drąc szaty przed ruskie czołgi by nas obronić. A może wyzwoli nas NATO albo Unia? Prawdopodobnie w chwili gdy Putin zajmie Warszawę – Unia zajmie stanowisko a Ukraińcy korzystając z sytuacji wyciągną łapy po Przemyśl. Ile są warte międzynarodowe „sojusze” pokazała historia. W 1939 też wszyscy liczyli na przyjaciół z Zachodu. I Polska się wykrwawiała a zapchlone, skundlone zachodnie tchórze siedziały u siebie przyglądając się sytuacji z bezpiecznej odległości. Gwarantem bezpieczeństwa jest budowa silnej, nowoczesnej armii a nie włażenie sąsiadom w tyłek i liczenie na ich wdzięczność. Umiesz liczyć? Licz na siebie!

Jeśli Dawidek Wildstein i Samuel Pereira chcą ginąć za Ukrainę droga wolna i krzyż na drogę. Jedźcie, obściskujcie się z banderowcami, wznoście ich okrzyki i siedźcie okrakiem na czołgowych lufach. Nie macie jednak prawa narzucać waszych chorych pomysłów i rojeń innym. Nie obciążajcie losem Ukrainy milionów Polaków, nie szantażujcie ich moralnie i nie zmuszajcie nas do współczucia. My Polacy mamy większe problemy, na naszych terenach jest wiele tragedii i dramatów nam bliższych i dla nas istotniejszych.

Ja nie mam zamiaru kiwnąć w kwestii Ukrainy nawet palcem bo wiem, że w przypadku zagrożenia Polski nikt inny nie kiwnie by pomóc nam. Dla mnie priorytetem jest Polska. Silna, wolna, bezpieczna – czcząca swoich poległych przodków. Poległych zarówno z rąk Niemców, Rosjan, Szwedów jak i Ukraińców. Relatywizm moralny jest mi obcy. Dziwi mnie, że nie jest obcy środowiskom na co dzień wznoszącym sztandary „walki” z tym relatywizmem po lewej stronie.