To był szok. W listopadowych wyborach samorządowych PSL zdobyło prawie 24% głosów. Ignorowano nieprawidłowości i przesłanki mówiące o fałszerstwach. Mówiono o nowej sile. Tymczasem po pół roku, kandydat PSL uzyskał w wyborach… 1,6%. Zadziwiające.

Listopad 2014, to był miesiąc cudów. PSL, który zazwyczaj oscyluje przy progu wyborczym w wyborach samorządowych osiągnął niemal 24% głosów. Towarzyszyły temu wynikowi liczne skandale, fałszerstwa nadużycia. Nie przeszkodziło to jednak, w przyjęciu przez społeczeństwo wyników wyborów bez szemrania. Dumni działacze mówili o nowej sile, o tym jak silna jest koniczynka w terenie… Polacy już szykowali zielone ubrania, by oddać hołd agrarnej sile.

Po takim wstępie, strach się było bać tego co nastąpi w maju 2015. 40%? 70%? Co prawda, zdaniem mediów już Komorowski miał ok. 60 – 70%, ale od czego są sondaże. Kilkadziesiąt punktów wte czy wewte? Kto to zauważy? Wystawiono kandydata ze Świętokrzyskiego, człowieka któremu zdaniem wielu gołąb narobił na grzywkę – Adama Jarubasa. I ten przedstawiciel agrarnej siły, zdobył 1,6%.

Cóż to się stało? Narzeczone, żony i kochanki z komisji zachorowały? A może przez te pół roku Naród zmądrzał? Czyżby agrarna siła się już kończyła? Czyżby nie było szans na nowy „cut”? Na razie, rzeczywiście wygląda to dla PSLu nie za ciekawie. Ale spokojnie. Od czego są serwery i nocne zmiany, wszystko przed nami, noc jeszcze młoda… Możliwe, że za dzień, dwa okaże się że nowym prezydentem po I turze został Adam Jarubas. Wynik? Dla pewności ze 120%. A że to raczej niemożliwe? Jakie niemożliwe? W tym kraju? Grunt, to mieć fantazje. I agrarną siłę!