Aktorka i agitatorka polityczna Krystyna Janda wyrzuciła z siebie w studiu radiowym żale po słowach prezesa PiS-u z ostatniej miesięcznicy. Ta wypowiedź pozwala dopytywać się o jej zdrowie psychiczne.

Jarosław Kaczyński powiedział przed Pałacem Prezydenckim: „Bądźcie pewni, że będziemy mieli taką Polskę, że nikt nam nie narzuci woli z zewnątrz, i nawet jeśli pozostaniemy w Europie sami, to pozostaniemy wyspą wolności i tolerancji, tego wszystkiego, co tak silnie było obecne w naszej historii”.

Janda przeraziła się tymi słowami i postanowiła zacytować wiersz poety Jarosława Marka Rymkiewicza „Do Jarosława”. ”Nie można oddać Polski w ręce jej złodziei/ Którzy chcą ją nam ukraść i odsprzedać światu” — zacytowała Janda i rozpoczęła swoje żale.

„Ja się czuję, jakby ktoś mnie opluł w tej chwili. Ja nic nie ukradłam, ja kocham ten kraj, pracuję w nim od urodzenia. Zawsze się przyjaźnię ze światem, jestem nie tylko polską aktorką, ale gram i za granicą” — wyrzuciła z siebie, wymieniając swoje odznaczenia.

„Czuję się, jakby ktoś na mnie srał cały czas” – stwierdziła i zacytowała: „Jarosławie! Pan jeszcze coś jest winien Bratu! Dokąd idziecie? Z Polską co się będzie działo?” I skomentowała: „Jeżeli tak dalej będzie, to się będzie źle działo! Musimy się przyjaźnić z ludźmi, nie możemy się zamykać. To jest główne nieszczęście”.

I dalej: „O to nas teraz pyta to spalone ciało”. „Ludzie, o czym mówimy, to była katastrofa samolotowa, o czym tu jest mowa? Niech panowie się naprawdę porozumieją co do meritum, bo to jest przerażające wszystko” – wyznała.

Zobacz: Imigrant z Afryki odpowiada Jandzie: „Sramy na wasze prawo i kulturę”.