Kilka dni temu przez japoński parlament przeszła niemała burza, która podzieliła zarówno tamtejszych polityków, jak i społeczeństwo. Kontrowersyjna dla wielu ustawa o rozszerzeniu sił samoobrony została przyjęta pomimo protestów opozycji i większości Japończyków. Według sondażu cytowanego przez Polską Agencję Prasową ustawy nie popiera 56% ankietowanych.
Sprawujący funkcję premiera od 26 grudnia 2012 roku konserwatywny polityk Shinzo Abe wziął sobie na cel zreformowanie Japonii. W lipcu 2014 roku rząd pod jego przewodnictwem zatwierdził nowy sposób interpretowania konstytucji, uważanej dotąd za bardzo pacyfistyczną. Do tamtego momentu dopuszczała ona użycie sił zbrojnych jedynie w celu obrony kraju.
Abe poszedł tym razem krok dalej i w myśl nowych przepisów dozwolone mają być działania w ramach tzw. zbiorowej samoobrony. Chodzi o możliwość użycia sił poza terytorium japońskim, np. by ruszyć na pomoc sojusznikom, nawet wtedy, gdy Japonia nie zostanie bezpośrednio zaatakowana. Premier Abe próbował przekonać swoich wyborców, że ich kraj potrzebuje lepszego przygotowania wobec rosnącego zagrożenia ze strony Chin oraz musi włączyć się w międzynarodowe wysiłki pokojowe.
Od zakończenia II wojny światowej Japonia nie posiada regularnej armii, utrzymuje jedynie siły służące samoobronie. Mimo to kraj ten jest w militarnej czołówce świata i zapewnił sobie siedemdziesiąt lat pokoju. Abe próbuje jednak dmuchać na zimne i ma świadomość, że posiadając nowoczesny sprzęt wojskowy, jednocześnie nie mając odpowiedniego i pełnego prawa do jego użycia, jego kraj nie może czuć się do końca bezpieczny.
Przyzwyczajeni do nieco innych standardów Japończycy bez entuzjazmu przyjęli pomysły reform. Wspierający opozycję prawnicy i naukowcy uznali, że nowa ustawa jest niezgodna z konstytucją. Społeczeństwo obawia się, że ich kraj zostanie wciągnięty w konflikt zbrojny i zmuszony do walki u boku Stanów Zjednoczonych. Podczas debaty w parlamencie, na ulice Tokio wyszło około 100 tysięcy protestujących. Opozycja próbowała nie dopuścić do głosowania nad ustawą. Część parlamentarzystów wbiegła na podium i zaczęła bić szefa komisji bezpieczeństwa narodowego. Wielu z nich trzymało transparenty, które głosiły sprzeciw wobec polityki premiera Abego.
Popularny niegdyś premier stawiany jest dziś w ogniu krytyki ze względu na dążenia do zwiększenia roli polityczno-militarnej państwa japońskiego, poprzez chociażby reformę wojskowości. Japończycy nie są przyzwyczajeni do tego typu myślenia i najwyraźniej nie są gotowi na podobne zmiany. Nie rozumieją, że aby cieszyć się pokojem, należy być przygotowanym na wojnę.