Co mamy teraz (wersja optymistyczna)

Kilka dni temu napisałem parę słów o tym, że Polacy są nędzarzami Europy i nie dość, że zarabiają grosze, to jeszcze mają do dyspozycji towary drugiej i trzeciej kategorii po cenach często wyższych niż w Europie Zachodniej.

No i zaczęło się. Fanatycy Tuska, Euro-pogwizdy i niereformowalne lemingi, wychowane, a właściwie wyhodowane (wszak bydło się hoduje) przez TVN i różnorakie tuby propagandowe, podniosły wrzawę, dziwiąc się jak mam czelność wyjść przed szereg i stawiać zarzuty miłościwie nam panującym? Przecież mamy autostrady i internet. Czego Ty jeszcze chcesz? Jest super? Nie, nie jest super. Jest tragicznie, a powinno być nieźle skoro płacimy rządzącym w terminie to powinniśmy wymagać efektów, tak?!

Jak widać argumenty – choć rzetelne – nie do końca przemówiły do „ludzi” o poziomie IQ zbliżonym do meduzy. Nie wyciągnęli wniosków również Ci, z „syndromem notorycznie bitej żony”, która za każdym razem dostaje coraz większe baty od męża, ale mimo tego, nie odejdzie od niego, gdyż znów została zapewniona, że to było ostatni raz i więcej się nie powtórzy. Swoją drogą widzicie analogię do Tuska, który obiecał, że wyrzuci każdego kto podwyższy podatki, a tymczasem sam jest autorem doprowadzania Polski na skraj bankructwa i to dlatego, że sam te podatki podwyższa – jak ostatni socjalista? Ja widzę analogię, ale wiem, że niektórzy mają z tym poważny problem.

Najgorsze jednak nie jest to, że Polska ma solidne problemy finansowe. Tego nie dało się uniknąć, rządząc, w ten, a nie inny sposób przez 7 lat. Najsmutniejsze jest to, że nigdzie, – pomijając niezależne źródła – nikt o tym nie chce mówić. W zasadzie o tym, że rząd skonfiskuje środki zgromadzone na indywidualnych kontach emerytalnych wiadomo było od dość dawna. Nie zdawałem sobie jednak sprawy, że dosłowna kradzież 240 mld przejdzie bez najmniejszego oporu społecznego. Rząd po prostu przejął połowę środków zgromadzonych w OFE, a następnie umorzył obligacje zmniejszając tym samym oficjalny dług kraju.

To co dawniej było oficjalnym długiem rządu względem przyszłych emerytów zostało zamienione na obietnicę bez pokrycia. Z punktu widzenia rządzących świetne rozwiązanie. Skonfiskowane środki wystarczą na pokrycie deficytu w ZUS przez kolejne 3-4 lata. Wtedy będzie rządził ktoś inny i niech się martwi. No ludzie! Umówmy się, że w normalnym kraju za takie coś rząd zawisłby na szubienicach w centrum stolicy. Polacy! Czyżbyście nie dorośli do tego by mieć własne pieniądze?

Pomyślałem sobie, że skoro Ci głupcy nie wierzą w nic, co nie pochodzi z Gazety Wyborczej, TVN, Newsweeka to wrzucę im – niszowe, co prawda i niepublikowane szerzej – wyniki badań Instytutu badawczego Millward Brown. Tak to ten instytut, który robi dla TVN sondaże i inne badania opinii publicznej. Badanie zostało przeprowadzone na zlecenie Krajowego Rejestru długów i jest równie miażdżące do rządzących, co wyliczenia większości Polskich ekonomistów (oczywiście tych nie związanych z obozem władzy).

Z raportu wynika, że:

Co prawda ¾ osób do 35 roku życia pracuje zarobkowo, ale znaczna część z nich nie ma stałych umów o pracę, a jedynie umowy nazywane przez socjalistów – śmieciowymi. Te osoby częstokroć korzystają ze wsparcie finansowego rodziców. Problemem jak widać jest brak umów o pracę. Powodem braku umów, są ogromne koszty pracy zaserwowane przedsiębiorcom przez władzę. To już nie są podatki, ani składki to jest zwyczajny haracz. Przypominam, że pracodawca, aby móc zapłacić pracownikowi 2853 zł na rękę, musi wydać na wypłatę aż 4829 zł. Z tego wynika, że – i każdy prócz leminga umie to obliczyć – Państwo Polskie rabuje nam 2000 zł już na dzień dobry. Pracodawcy często nie stać na pracownika, który kosztuje go 5000 zł, więc stąd Polak zarabia albo grosze albo pracuje na śmieciówkach, które nie są, aż tak złodziejską formą zatrudnieni z punktu widzenia kosztów pracodawcy.

Sytuacji nie ułatwiają też niskie zarobki, których genezę i mechanizm omówiłem w punkcie pierwszym. Z tym zagadnieniem jest skorelowany również problem przeżycia od pierwszego do pierwszego. Z badania wynika, iż koszt utrzymania są spore, a przy okazji ciągle rosną, co jest efektem prowadzenia fatalnej polityki przez rząd Tuska. Na dzień dzisiejszy wydatki na życie wynoszą 2120 zł, czyli niewiele poniżej średnich zarobków, które Instytut wyliczył na 2699 zł na rękę. W badaniu ustalono też strukturę wydatków młodych osób m.in. koszty jedzenia, czynsz, media, podróż, telefon, internet, pożyczki, ubrania, buty i odkładanie, oszczędzanie (hahaha – przepraszam). Osobom z wyższym wykształceniem zostaje średnio jedynie 94 zł, które muszą, a przynajmniej powinni oszczędzać na emeryturę (no chyba, że ktoś wierzy w ZUS, ale ten stan charakteryzuje już tylko największych ignorantów lub fanatyków Tuska).

Informacje o badaniu
Badanie „Finansowy portret młodych” zostało zrealizowane przez instytut badawczy Millward Brown na zlecenie Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej. Zrealizowano je na reprezentatywnej dla całej populacji grupie Polaków od 18 do 35 roku życia.

Jak wyglądają perspektywy na przyszłość w Polsce (wersja optymistyczna).

  1. Nieudolna polityka fiskalna i gospodarcza, a także uciekanie młodych, przed Tuskiem za granicę musi spowodować wzrost podatków, kosztów pracy, a co za tym idzie wzrost cen. Nie ma innej możliwości ekonomicznej, a jeżeli ktoś tak twierdzi to zwyczajnie kłamie. W ostateczności Polacy będą zarabiali nominalnie coraz więcej, ale ich siła nabywcza będzie ciągle spadać tak jak to się dzieje od 7 lat, czyli będzie nas stać na coraz mniej.
  2. Bezrobocie radykalnie wzrośnie. Już w 2015 roku wyniesie ok. 30%. Nie trzeba być Einsteinem, aby to przewidzieć. Skoro koszty pracy rosną to trzeba korzystać z alternatywnych form zatrudnienia, ale jeżeli pojawiają się tacy ignoranci jak rząd Tuska, którzy likwidują te elastyczne, wręcz zbawienne dla Polski formy zatrudnienia, nie można się więc dziwić, że „przepowiednia” się spełni, co zresztą potwierdza większość ekonomistów.
  3. Deficyt Budżetowy. Wg. ZUS deficyt Funduszu Ubezpieczeń Społecznych w 2014 roku ma wynieść od 51 do 67 mld PLN. Oznacza to, że wpływy z i tak wysokich składek nie pokrywają wypłat (renty, emerytury). Do prawdziwej eksplozji deficytu w FUS dojdzie po 2018. Obecnie średni wiek przechodzenia na emeryturę wynosi 61 lat dla mężczyzn oraz 59,5 roku dla kobiet. Zważywszy, że najliczniejszą grupą są obecnie pięćdziesięciolatkowie to właśnie oni po roku 2018 zaczną przechodzić na emeryturę.
  4. Starzenie się społeczeństwa. Aby populacja danego kraju utrzymywała się na niezmienionym poziomie, na każdą kobietę powinno przypadać 2,1 dziecka. Tymczasem współczynnik dzietności utrzymuje się znacznie poniżej tego poziomu od 22 lat i wynosi 1,3 dziecka.
  5. Problemy ekonomiczne dotykają całej Europy. Nasilają się sentymenty antyemigracyjne. Choćby w Wielkiej Brytanii. Najprawdopodobniej w czasie nie dłuższym niż 4-5 lat wiele krajów będących do tej pory głównymi kierunkami emigracji zamknie lub ograniczy poważnie dostęp do rynku pracy. O ile wysokiej klasy specjaliści nadal będą bardzo chętnie przyjmowani o tyle wiele osób o niskich klasyfikacjach nie będzie miało możliwości znalezienia pracy za granicą co zwiększy bezrobocie w Polsce oraz nasili problemy fiskalne. Gdyby w ciągu ostatnich kilku lat z kraju nie wyjechały 2 mln osób bezrobocie kształtowałoby się nie na poziomie 14% lecz bliżej 20%. Jednak i tak już jest za późno na jakiekolwiek zmiany.

Wszystko powyższe będzie miało wpływ na emerytury, których albo nie będzie w ogóle albo będą głodowe. W międzyczasie z dużym prawdopodobieństwem czeka nas jeszcze nacjonalizacja kont emerytalnych, czyli de facto drugie podejście do grabieży z OFE tego, co jeszcze zostało. Nie wykluczone jest również przejście do modelu Cypryjskiego, gdyż zeszłoroczny „test” tego procederu utwierdził w przekonaniu władzę Europy, iż może spokojnie zagrabić pieniądze obywateli bez większego sprzeciwu.

 

Tomasz Warawko – www.obiektywne.pl

W tekście wykorzystano fragmenty autorstwa Trader24