Foto: Wikimedia Commons
Foto: Wikimedia Commons

W czwartek premier Węgier Viktor Orban oficjalnie wizytował Polskę. Głównym celem jego przyjazdu było spotkanie z polską prezes rady ministrów Ewą Kopacz. Głównym, ale nie jedynym, bowiem Orban wyraził chęć rozmowy z prezesem Prawa i Sprawiedliwości Jarosławem Kaczyńskim i wystosował w tej sprawie oficjalne zaproszenie. Ten jednak niespodziewanie odmówił.

Czyżby przyjaźń między dwoma politykami dobiegła końca? Aż trudno byłoby w to uwierzyć po płynących ze strony środowiska PiS-u licznych deklaracjach podziwu dla Orbana, wielu przykładach stawiania go za wzór i słynnym pomyśle budowania nad Wisłą drugiego Budapesztu.

O co w takim razie Kaczyński mógł obrazić się na Orbana? Według słów szefa klubu PiS Mariusza Błaszczaka premier Węgier „burzy so­li­dar­ność eu­ro­pej­ską”. Wśród osób, którym można by było przypiąć taką łatkę, Błaszczak wymienił również kanclerz Niemiec Angelę Merkel oraz prezydenta Francji Francoisa Hollande’a – tym samym wrzucając wszystkich do jednego worka.

Burzenie europejskiej solidarności ma się objawiać w przypadku Viktora Orbana w dobrych relacjach, jakie zawiązały się pomiędzy Węgrami a Rosją. W ubiegły wtorek prezydent Władimir Putin gościł w węgierskiej stolicy. Doszło tam do podpisania umowy gazowej. Opinia publiczna zarówno w samej ojczyźnie Orbana, jak i ta ze świata, jest podzielona w ocenie takowej współpracy. Do tego dochodzi fakt prorosyjskich wypowiedzi premiera Węgier dotyczących konfliktu na Ukrainie. Wśród krytyków zacieśniania relacji z Kremlem znajduje się Jarosław Kaczyński.

Niesamowite, że jedna, choć wyraźna, różnica w poglądach sprawiła, iż w oczach prezesa PiS-u runął cały pomnik Orbana. Były premier wydaje się wypierać z pamięci wszystkie pozytywne wypowiedzi, jakie w swoim czasie wystosowywał w kierunku węgierskiego przywódcy. Poprzez fakt, że w konflikcie na linii Rosja – Ukraina nie rzucił się on do beznadziejnego wsparcia dla tej drugiej strony, w środowisku Prawa i Sprawiedliwości doczekał się pełnej stygmatyzacji. Jedyna kwestia łącząca dziś ową partię z Fideszem, jest według Mariusza Błaszczaka następująca: „PiS chce wygrać takim stosunkiem głosów, jakim wygrał Fidesz na Węgrzech”. Nic więcej. Jedna kwestia zatarła wszystkie inne.

Postawa Jarosława Kaczyńskiego, który za wszelką cenę próbuje odciąć się od polityki Władimira Putina, jest z pewnością grą prowadzoną na potrzeby nadchodzących w tym roku wyborów. Prezes PiS-u nie chce być w żaden sposób kojarzony z przywódcą Federacji Rosyjskiej, co ma mu zapewne, w jego własnym mniemaniu, zagwarantować lepsze wyniki. Pytanie tylko, czy warto przekreślać dla tej sprawy wyznawane wcześniej, i w dodatku bardzo zdroworozsądkowe, wartości, które dla Polski powinny stać się wzorem do naśladowania.