Dorota Kania to jedna z tych „niepokornych”, która nie potrafi pogodzić się z dymisją Antoniego Macierewicza. Oczywiście, podobnie jak jej koledzy i koleżanki, wieszczy spisek.
Kania zatytułowała swój artykuł „Długie ręce Moskwy”. Zaczyna od przypomnienia marszałka Piłsudskiego, który „bezwzględnie przeciwstawiał się zdrajcom chcącym zawierać sojusze z Moskwą”.
Jeden z wybitnych historyków tuż po dymisji Macierewicza stwierdził: »nie ma takiego ołtarza, na którym trzeba złożyć jako ofiarę tak wybitnego człowieka, dowódcę, stratega i polityka, jakim jest Antoni Macierewicz« – szlocha Kania.
Redaktor naczelna Telewizji Republika stwierdziła, że odczucia środowiska konserwatywnego po odwołaniu Macierewicza najlepiej oddaje stwierdzenie, że po raz kolejny przekonaliśmy się, jak daleko sięgają wpływy Moskwy.
Bo Macierewicz jest jednym z niewielu polityków, którzy swoim działaniem skutecznie zahamowali wpływy rosyjskiej agentury – poprzez lustrację, likwidację sowieckich baz, likwidację Wojskowych Służb Informacyjnych – egzaltuje się dziennikarka.
Oczywiście Tysol. I co za różową gębę mi przyprawiliście ?
Oczywiście na Parezji. Zajrzę, co na to Tylko.
Szlocha…, egzaltuje się…, o czym jest właściwie ten artykuł. Jeśli autor krytykuje Kanię, to może jednak jakiś cień merytoryczności. Zaglądam tu czasem szukając innego punktu widzenia. Bardzo mnie ciekawi sprawa Macierewicza. Kania podaje wiele argumentów. W odpowiedzi na Tysolu właśnie szloch i egzaltacja