Dziennikarze „Wprost” żyją w ostatnich miesiącach z materiałów ściśle tajnych i podsłuchów. Nienaturalny talent odnajdywania przez Sylwestra Latkowskiego tego czego nie powinien odnajdywać, zrobił z niego Nikosia Dyzmę i obrońcę uciśnionych „tajnych informatorów”.

Piotr Pytlakowski i Sylwester Latkowski podpisują swoją książkę na Targach Książki

Niezrównany talent
Na Alejach Jerozolimskich 212 nie trzeba szukać tematów, bo tematy same znajdują dziennikarzy tygodnika. Redaktor Naczelny „Wprost” ma niezwykły talent. Materiały ściśle tajne i podsłuchy lepią się go niczym muchy psich odchodów. Można pogratulować red. Latkowskiemu, bo nawet nadworni dziennikarze nie mieli okazji przywalić w rząd i w prezydenta w okresie jednego sezonu ogórkowego. Jak już się jakąś aferę do tej pory w Polsce wywlekało to albo jeden, albo w drugi ośrodek władzy na tym cierpiał. A tu proszę red. Sylwester Latkowski uderzył i w rząd i w prezydenta, talent to niezrównany dostawać haki na każdego.

Kryminalna przeszłość
Naczelny „Wprost” odsiedział wyrok za wymuszanie pieniędzy, kierował zorganizowaną grupą przestępczą i był podejrzany o podwójne morderstwo. Kryminalna przeszłość, dziennikarskich umiejętności mu nie przysporzyła, ale gdy w Polsce zrobiło się gorąco, to uciekł do Rosji. Tam napisał książkę, spotykał ciekawych ludzi. Być może zaprzyjaźnił się z „tajnymi informatorami”, którzy dziś są tak pomocni w nabijaniu sprzedaży tygodnika. Możliwe, że to „tajni informatorzy” z wschodnim akcentem nauczyli Latkowskiego dziennikarskiego warsztatu, przekazali mu „niezmierny talent” kompromitowania każdego i wypuścili z powrotem do Polski. Wskazywały by na to późniejsze fakty. Krótki pobyt w więzieniu Latkowskiego, a potem błyskawiczna kariera dziennikarska. Kilka książek i  filmów zaprowadziło go na ul. Al. Jerozolimskie 222. Na początku został szefem działu społeczeństwo w tygodniku „Wprost”,  z czasem wygryzł Tomasza Lisa z funkcji naczelnego i zaczął sypać aferami jak z rękawa.

Współczesny Nikoś Dyzma
Redaktor Latkowski to przykład człowieka, którego system III RP wywindował na sam szczyt.  Każdy sam musi odpowiedzieć na pytanie, dlaczego taki człowiek został Nikosiem Dyzmą i dlaczego akurat w „Wprost” pojawia się tyle egzemplarzy pojedynczych i materiałów tajnych.  Cała sprawa wydaje się być podejrzana. Ujawnienie ostatnich taśm i dokumentów z komisji likwidacyjnej WSI przez tygodnik z  pewnością ma drugie dno, a może nawet trzecie dno, czwarte, piąte dno którego nie poznamy. Media w Polsce przestały się interesować podejrzaną przeszłością redaktora, jego związkami z światem przestępczym i pobytem w Federacji Rosyjskiej, a zaczęły bronić tajnych informatorów i cennych laptopów.