19 lipca 1989 roku Zgromadzenie Narodowe zdecydowało o wyborze Wojciecha Jaruzelskiego na prezydenta Polski. Kandydatura przeszła jednym głosem.
W czerwcu 1989 roku Jerzy Urban ogłosił, że przy Okrągłym Stole podjęta została decyzja o powierzeniu funkcji prezydenta właśnie Jaruzelskiemu. Wywołało to liczne protesty osób związanych z „Solidarnością”. Kolejnym krokiem miało być powołanie rządu na czele z Czesławem Kiszczakiem. Kiszczak miał w rozmowie z arcybiskupem Bronisławem Dąbrowskim zagrozić nawet, że odrzucenie kandydatury Jaruzelskiego na prezydenta „rozpocznie w kraju dramat”.
Grozi nam dalsza destabilizacja i musiałby się zakończyć cały proces przemian politycznych. Żaden inny prezydent nie znajdzie posłuchu w siłach bezpieczeństwa i w wojsku – miał powiedzieć Kiszczak.
Groźba poskutkowała, a Solidarność zrezygnowała z własnego kandydata na prezydenta. Na przełomie czerwca i lipca 1989 roku odbyła się demonstracja antykomunistów w tej sprawie, pod siedzibą KC PZPR zostali jednak rozgonieni przez ZOMO.
19 lipca 1989 roku odbyło się głosowanie Zgromadzenia Narodowego. Jedynym kandydatem był właśnie Jaruzelski. Z 560 uprawionych udział wzięło 544 posłów i senatorów. Jaruzelski otrzymał 270 głosów, przeciwko było 233, a od głosu wstrzymało się 34. Głosów nieważnych było 7. Wymagana większość wynosiła 269 oznacza to, że Jaruzelski został wybrany dzięki przewadze jednego głosu.
Jaruzelski przeszedł naprawdę dzięki posłom i senatorom OKP [Obywatelski Klub Parlamentarny zrzeszający posłów i senatorów „Solidarność”] i nie jest prawdą, że to opozycja go „wykosiła”. Kosili ludzie z własnej partii, którzy albo ulegali namowom niektórych ludzi z „Solidarności”, bo zostali wybrani, w pewnym stopniu dzięki „Solidarności”, albo teraz szybko szukali możliwości uwiarygodnienia się, odcięcia się od przeszłości – to wspomnienie z tamtych czasów autorstwa Mikołaja Kozakiewicza, ówczesnego marszałka sejmu.