Po raz pierwszy w dziejach Indii kobiety utworzyły silny front przeciwko zakazowi wstępu do świątyni. W proteście wzięło udział nawet do 5 milionów uczestników.
Noworoczna demonstracja
Nowy rok rozpoczął się w Indiach przełomowym wydarzeniem. Od 3,5 do 5 milionów kobiet stanęło wzdłuż trasy szybkiego ruchu między miejscowościami Kasaragod i Thiruvanthapuram tworząc łańcuch o długości ponad 600 kilometrów. Mur utworzony przez protestujące jest symbolem walki o równouprawnienie oraz sprzeciwem względem dyskryminacji płciowej w Indiach. Bezpośrednią przyczyną demonstracji było jednak utrudnianie dostępu kobietom do świątyni Sabarimala, która jest jednym z najważniejszych miejsc hinduizmu.
Sąd Najwyższy za kobietami
Protesty kobiet spowodowane są wyrokiem Sądu Najwyższego Indii, który we wrześniu 2018 roku zniósł zakaz dostępu kobiet do świątyni Sabarimala poświęconej bóstwu Ajjappanowi. Ajjappan według hinduistycznych wierzeń przez całe życie był kawalerem i żył w celibacie. W związku z tym kapłani wprowadzili zakaz wejścia do świątyni kobietom w wieku od 10 do 50 lat, czyli takim, które mają menstruację. Zgodnie z ich przekonaniem przekraczanie przez próg świątyni takich kobiet jest bezczeszczeniem tego miejsca. Kapłani nie zgodzili się z wyrokiem Sądu. W ich ślady poszło tysiące wiernych, którzy zaczęli blokować dostęp do świątyni. Przodująca w tym stała się konserwatywno-hinduistyczna organizacja Sangh Parivar.
Kobiety w świątyni
Po spektakularnym „żywym łańcuchu” w środę (2 stycznia) dwóm kobietom pod eskortą policji udało się wejść do świątyni. Z ich późniejszej relacji wynikało, że nie spotkały w środku z aktami niechęci bądź przemocy. Umożliwienie kobietom dostępu do świątyni wywołało jednak liczne protesty poza jej ścianami. Policja musiała wielokrotnie używać zarówno gazu łzawiącego, jak i armatek wodnych w różnych miejscowościach w kraju.
Konserwatywny mur w natarciu
W ramach protestu na wstęp kobiet do świątyni Sabarimala, konserwatywna część wyznawców hinduizmu starła się drugi dzień z rzędu tj. 03 stycznia z policją. Doprowadzili oni do zamknięcia wielu sklepów i firm w stanie Kerala, których to właściciele zareagowali na apel o przyłączenie się do strajku. Czwartkowe protesty przebiegały w większości pokojowo. Władze ostrzegają jednak, że część demonstrantów może dopuszczać się aktów przemocy. Nie zapowiada się, żeby sprawa miała znaleźć swój szybki koniec.
Dotychczas w wyniku zamieszek w okręgu na południu Kerali zginął jeden z protestujących. Został obrzucony kamieniami.
Sprawdź z jakimi protestami mierzyła się ostatnio Albania.