Aktor Olgierd Łukaszewicz postanowił udzielić kolejnego politycznego wywiadu. Tym razem pochwalił się swoją działalnością prounijną.

Łukaszewicz z troski o Unię Europejską i w obawie przed Polexitem został unijnym aktywistą. Założył nawet fundację „My Obywatele UE”. Jak mówi, czuje się z tego powodu szykanowany, a za przykład podaje wymawianie sal, w których mają odbywać się spotkania.

Gdybym jeździł po kraju, deklarując miłość do Polski, nie byłoby to uznawane za działalność polityczną. Natomiast gdy chcę mówić dobrze o Unii, o naszej drugiej ojczyźnie, jest to kwalifikowane jako działalność polityczna. I jest strach – powiedział aktor w rozmowie z Robertem Walenciakiem.

Łukaszewicz uważa, że Polacy się boją, a organizacje obywatelskie zachowują się biernie. W tej sytuacji rozmówca Walenciaka czuje się „odpowiedzialny za przyszłość Unii”. Oczywiście dostało się też rządowi i samemu Kaczyńskiemu.

W tzw. ludzie hula dziś rzekomo wrogi stosunek Unii do nas. Że Unia nie chce Europy ojczyzn, że jesteśmy, jak mówi pan prezydent Andrzej Duda, pod zaborami. To zostało perfidnie wymyślone, bo ojczyzna to coś, co leży głęboko w sercu. Jeżeli zabierają nam ojczyznę, to jest wielka strata. Ale czy zabierają? Czy Portugalczyk utracił swoją ojczyznę? Czy Włoch utracił swoją? I co to w ogóle jest ojczyzna? Czy to jest terytorium, tradycja, religia, czy to jest aktualny rząd? Bo odnoszę wrażenie, że ich zdaniem ojczyzna to jest ojciec Kaczyński – czytamy.

Kiedy wyjeżdżam poza Warszawę, spotykam ludzi tak samo spanikowanych jak ja. Przecież Kluby Obywatelskie nie mówią: nie istnieje niebezpieczeństwo Polexitu. Mówią: jak to dobrze, że pan przyjechał, bo my też się tym niepokoimy – dodał Łukaszewicz.