Komorowski foto: PIFS (Flickr.com / CC by 2.0)
Komorowski foto: PIFS (Flickr.com / CC by 2.0)

W piątek rząd przyjął projekt ustawy dotyczącej leczenia niepłodności, m.in. poprzez stosowanie metody in vitro. Dzień później za ciosem poszedł prezydent Bronisław Komorowski, który podpisał inną budzącą kontrowersje ustawę – tę zgadzającą się na ratyfikację konwencji dotyczącej zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy w rodzinie, pomimo, iż jak wiemy, „szanuje tradycję”.

„Czy Platforma Obywatelska skręca w lewo i chce zabrać lewicy wyborców?” – zastanawiał się na antenie radiowej „Jedynki” prowadzący program „Tydzień kontra tydzień”. Myślę, że sprawa wygląda nieco inaczej. Zarówno PO, jak i kandydat tej partii na urząd prezydenta Bronisław Komorowski, wcale nie skręcają w lewo – już dawno są bardziej po lewej stronie sceny politycznej, a przypisywanie im jakichkolwiek cech prawicowych budzi politowanie. Podobnie kwestia zabierania wyborców lewicy – to raczej próba ich usatysfakcjonowania, gdyż jak inaczej określić elektorat Platformy czy Komorowskiego, jeśli nie „wyborcami lewicy”. W sytuacji kiedy partie lewicowe, które nigdy, w przeciwieństwie do PO, nie działały pod płaszczykiem centro-prawicy, są głęboko podzielone i nie mają wyraźnego lidera, wielu widzi swojego kandydata w obecnie urzędującej głowie państwa.

„W żaden sposób nie identyfikuję swoich poglądów z poglądami lewicowymi, natomiast nigdy nie byłam przeciwna ustawie o in vitro” – mówiła goszcząca w wyżej przytoczonej audycji Julia Pitera. „Na ten temat powinny się przestać toczyć jakiekolwiek dyskusje, ponieważ szukanie winnego w tej sprawie jest nieporozumieniem, nie posuwa nas dalej” – oczywiście, nie dość, że szafowanie poglądami politycznymi jest dla niektórych posłów normą, to jeszcze najlepiej o tym nie mówić, bo i po co się czepiać?

Poruszenie tak drażliwych światopoglądowo kwestii akurat teraz, jest oczywiste dla innego gościa programu – Jarosława Sellina. „To nie jest przypadek. Czekano na kampanię wyborczą. Zrobione to jest po to, żeby pokłócić Polaków na niwie światopoglądowej. Żeby nie tłumaczyć się z tych wszystkich niedociągnięć w dziedzinie polityki gospodarczej, społecznej i upadku polskiej polityki zagranicznej” – ostro ocenia poseł Prawa i Sprawiedliwości.

Z kolei Tadeusz Iwiński z Sojuszu Lewicy Demokratycznej mówi z Platformą i Bronisławem Komorowskim jednym głosem: „Jeżeli Polska ma być nowoczesna i sprawiedliwa, a nie jest ani nowoczesna, ani do końca sprawiedliwa, przyjęcie obu dokumentów w sensie prawnym jest elementarzem”. Zdaniem posła SLD „PO jest galaretą programowo-ideologiczną, ale trudno mówić żeby to były poglądy lewackie”. I tej ostatniej wypowiedzi trudno odmówić słuszności – Platforma jest poglądową „galaretą”, która akurat teraz uformowała się na partię lewicową, z czym nie do końca mogą pogodzić się działacze Sojuszu.

Nie ulega wątpliwości, że w kwestii terminu podpisania obydwu ustaw, nie można mówić o przypadku. Zarówno Bronisław Komorowski, jak i Platforma Obywatelska chcą zaspokoić oczekiwania lewicowego elektoratu, dawniej skupionego przy Leszku Millerze czy Januszu Palikocie. O skutku tego typu działań przekonamy się już niedługo.