29 prezydentów polskich miast oficjalnie poparło Bronisława Komorowskiego w wyścigu o najwyższy urząd w państwie. W minioną sobotę w Katowicach złożyli oni podpisy pod deklaracją lojalności.

Sprzedanie własnych dusz tak słabej kandydaturze nie może dziwić, w końcu ogromna liczba samorządowców zawdzięcza swoje kariery sieci układów stworzonej przez ich partię matkę – wspierającą Komorowskiego Platformę Obywatelską.

Jak możemy przeczytać w deklaracji: „Mając na uwadze dobro wspólne Rzeczypospolitej Polskiej, w uznaniu dla godnego pełnienia przez pana Bronisława Komorowskiego roli najwyższego przedstawiciela naszego państwa, wyrażając wielki szacunek dla jego działań na rzecz poszanowania wolności i sprawiedliwości, współdziałania władz, dialogu społecznego oraz zgodnego z zasadą pomocniczości umacniania uprawnień obywateli i ich wspólnot, deklarujemy dalsze wspieranie jego misji w drugiej kadencji sprawowania urzędu prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej”.

I znów można by było podjąć się interpretacji propagandowego manifestu: „dobro wspólne”, czyli tak naprawdę czyje? Wszystkich samorządowców Platformy? Bo chyba nie wszystkich Polaków? „Godne” sprawowanie urzędu, czyli jakie? Spod żyrandola? Działanie na rzecz wolności i sprawiedliwości? Proszę… Panowie prezydenci bardzo chcą nadal mieć sojusznika w pałacu przy Krakowskim Przedmieściu i chęć ta najwyraźniej przesłania im zdrowy rozsądek. Nikt chyba nie nabierze się na słowa o jakiejkolwiek aktywności obecnej głowy państwa. Z kolei jego „misja” może być interpretowana wyłącznie jako pełnienie zadań w interesie PO. Inne sformułowania znajdujące się w przytoczonym powyżej fragmencie deklaracji poparcia celowo pomijam. Szkoda czasu na analizę podobnych niedorzeczności. Zachowajmy resztki powagi.

Inny fragment dokumentu: „Apelujemy do wszystkich, dla których zgoda narodowa jest wartością najwyższą, aby w nadchodzących wyborach wznieśli się ponad partyjne podziały i opowiedzieli się za kontynuacją misji pana Bronisława Komorowskiego jako prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej”. Znowu to samo. Kontynuacja „misji”. Czy ci ludzie naprawdę nie są świadomi swojej śmieszności? Do tego dochodzi stary numer ze straszeniem opozycją, która jest, oczywiście, synonimem niezgody, kłótni, wojen i kto wie czego jeszcze. Co innego Komorowski – gwarant „zgody narodowej”. Głosujcie na niego dla świętego spokoju – chcieliby zakrzyknąć jego zwolennicy. Propaganda w czystej postaci.

Najbardziej bawią jednak nie słowa zapisane w dokumencie lojalnościowym, ale towarzyszące mu wypowiedzi Komorowskiego. „Wybory to nie zabawa, rządzenie krajem to nie nauka, nie praktyka dla czeladników. To zadanie dla tych, którzy muszą dysponować odpowiednią wiedzą, umiejętnościami, doświadczeniem i wolą działania”. Czyżby obecny prezydent samokrytycznie postanowił wykluczyć się z walki o najwyższy urząd w państwie? Bo czy znajdzie się ktoś, kto jest w stanie wskazać i poprzeć faktami jakąkolwiek wymienioną powyżej cechę, która dotyczyłaby także samego Bronisława Komorowskiego? Wyzbyci z „bulu” i pełni „nadzieji” czekamy zatem na oficjalne wycofanie owej kandydatury.