Nie pomogły protesty środowisk patriotycznych. Bronisław Komorowski wraz z małżonką odwiedził Berlin, gdzie wziął udział m.in. w uczczeniu nazisty Clausa von Stauffenberga.
W Akademii Fundacji Konrada Adenauera w Berlinie zorganizowane zostały obchody uczczenia „europejskiego ruchu oporu”. Głównym punktem była pamięć o uczestnikach zamachu na Hitlera, w tym nazisty nienawidzącego Polaków – Clausa von Stauffenberga.
Były przewodniczący Parlamentu Europejskiego i szef fundacji Konrada Adenauera Hans Poettering, w czasie swojego przemówienia wychwalając „niemiecki ruch oporu”, zrównał go z … Armią Krajową. Co jeszcze bardziej bulwersujące, po chwili wtórował mu Komorowski.
W jakiejś mierze polski zryw niepodległościowy 1 sierpnia 1944 r. wpisuje się (niezależnie od intencji) także w ten kalendarz wydarzeń, w których funkcjonuje tradycja 20 lipca 1944 r., a więc tradycja zamachu na Hitlera – stwierdził ustępujący prezydent. Dodał również, że „niemiecki sprzeciw wobec nazizmu” wymagał heroizmu i odwagi „często nieporównywalnej z niczym innym, więc zasługuje na szacunek i na podziw”.
Oburzenia tymi słowami nie krył m.in. adwokat Stefan Hambura, który powiedział jasno:
Słowa Poetteringa, w których najpierw wychodzi on od zamachu na Hitlera z 20 lipca 1944 r., a później płynnie przechodzi do Powstania Warszawskiego i Armii Krajowej, aby zakończyć na tym, że powstaje w Brukseli Dom Historii Europejskiej, muszą budzić wielki niepokój, że wszystkie te sprawy zostaną celowo zrównane. Szkoda, że polski prezydent wziął udział w takim przedsięwzięciu.