Były prezydent Bronisław Komorowski znowu starał się dopiec Prawu i Sprawiedliwości. Jak zwykle nie wyszło.

„Polityka zawsze jest domeną sporu, ale bardzo często są to spory prestiżowe albo wynikające z chęci poszerzenia władzy” – powiedział o sprawie sporu pomiędzy Pałacem Prezydenckim a MON-em. Zadeklarował, że on sam nigdy nie był stroną w takich sporach jako szef MON-u i prezydent.

„Obecnie obóz rządzący wchodzi w okres, kiedy zaczynają dawać o sobie znać różne przegięcia z tytułu chęci gromadzenia władzy w poszczególnych elementach tego obozu oraz fatalne charaktery i postawy polityczne, które uwypuklają to, co jest normalne, czyli cichy spór” — stwierdził i dodał: „Zaczynają rozszarpywać tę władzę na różne kierunki. Widać, że to zaczyna trzeszczeć”.

Komorowski skomentował też spotkanie Andrzeja Dudy i Jarosława Kaczyńskiego. „To jest sensacja, to jest wydarzenie? Premier spotkał się z prezydentem, Panie Boże! To powinna być norma” — mędrkował.

Nie obyło się także bez komentarzy historycznych. „O fakty nie ma się co spierać. Walczyliśmy z hitlerowskimi Niemcami, dostaliśmy łupnia od Sowietów. Władze komunistyczne zrezygnowały z amerykańskiej pomocy i PRL zrzekł się roszczeń w stosunku do sowieckiej strefy okupacyjnej. Ale czy z tego ma wynikać, że mamy prosić Amerykanów o wypłacenie Planu Marshalla?” – stwierdził.

„Pisowska polityka zagraniczna skarlała zupełnie. W zasadzie nie ma żadnej wizji spowodowania, aby Polska miała sojuszników i odgrywała istotną rolę w procesach decydujących o Polsce, jakim niewątpliwie jest proces integracji europejskiej i dbała o relacje dobrosąsiedzkie. Nic tu się nie dzieje” – podsumował.