Kampania parlamentarna trwa w najlepsze, wybory coraz bliżej, a tymczasem coraz mniej ludzi boi się PiS-u, coraz więcej chce głosować na antysystemowców, a liczba wyborców Platformy maleje wraz z każdą publiczną wypowiedzią premier Kopacz. Oto dawka jej ostatnich popisów.

Podczas wtorkowej wizyty w Bydgoszczy Ewa Kopacz złożyła dość niespodziewaną i wpisującą się w nurt literatury czy filmu z gatunku science-fiction deklarację. „Gdy ja będę rządzić przez kolejne cztery lata, nikt mną z tylnego siedzenia sterować nie będzie” – oznajmiła. Tu właściwie mogłaby zakończyć się moja rola, ale nie odmówię sobie kilku zaledwie zdań komentarza. Po pierwsze: „gdy ja będę rządzić” – to ci dopiero political fiction! Po drugie: „nikt mną z tylnego siedzenia sterować nie będzie” – przecież nawet kiedy premier wypowiada to zdanie, za jej plecami widać sylwetkę słynnego lalkarza Platformy Donalda Tuska. Król jest nagi. Nie wszyscy wyborcy to idioci.

A propos pleców: Kopacz nawiązała do elementu straszenia PiS-em, do którego pretekstem w tej kampanii jest zaprezentowanie Beaty Szydło jako potencjalnego premiera zamiast oczywistego jak dotąd kandydata – Jarosława Kaczyńskiego. „Jeśli rzeczywiście prezes Kaczyński dzisiaj nie chce, chowa się za plecami Beaty Szydło, to ja już kilka razy powtórzyłam: będę debatować z Beatą Szydło, skoro nie chce debatować ze mną prezes” – stwierdziła. Słabe. Nudne. Niemodne. A nade wszystko bezdennie głupie: śmiem wątpić, czy aby naprawdę większość Polaków, nieistotne zwolenników czy przeciwników Prawa i Sprawiedliwości, wolałaby na stanowisku szefa rządu Beatę Szydło od Jarosława Kaczyńskiego. Straszenie prezesem nie ma prawa być skuteczne, może za to przynieść efekt zgoła odwrotny od zamierzonego.

„Pani Beata Szydło zamiast przedstawiać swój program, bardzo systematycznie robi sobie wycieczki w stosunku do mojej osoby. Ja wyznaję inną zasadę: cieszę się, że kobiety są w polityce, ale też cieszę się, że te kobiety, które są w polityce, przedstawiają realny program rządzenia” – usłyszeliśmy z ust premier Kopacz. Strzał w kolano. PO i program? Śmieszne. PO i realny program? Po stokroć zabawne. Co robi w polityce Ewa Kopacz?

Kolejny już raz polska premier odrzuca brakiem jakiegokolwiek pomysłu na utrzymanie naszego kraju w obecnym stanie zapaści. Narracja Platformy przestaje chwytać obywateli za serca, zupełnie straciła na atrakcyjności nawet wśród zagorzałych dotąd fanów. Ewa Kopacz jest mdła, nieporadna, zupełnie pozbawiona charyzmy. Urzędujący w Brukseli Donald Tusk zbyt łaskawie popuścił jej smyczy i jego niegdyś wielkie dzieło rozpada się w oczach. Ku chwale Polski i Polaków-patriotów.