foto: Saeima (Flickr.com / CC by SA 2.0)

Mijają kolejne dni sporu toczącego się pomiędzy ministrem zdrowia Bartoszem Arłukowiczem a lekarzami podstawowej opieki zdrowotnej, ale dojście do porozumienia nadal wydaje się bardzo odległe. Nieskuteczność negocjacyjna, a właściwie brak chęci do negocjacji ze strony ministra, w połączeniu z zawziętością i nieustępliwością lekarzy, rekordowo przedłużają rokroczną batalię o warunki funkcjonowania POZ-ów.

Wielu postulowało o włączenie się do rozmów, niezaangażowanej jak dotąd w tę sprawę, premier Ewy Kopacz. Jej brak aktywności w ostatnich dniach na tyle zaniepokoił przedstawicieli Porozumienia Zielonogórskiego, że postanowili oni złożyć na policji zawiadomienie o zaginięciu Pani Premier. Ten oryginalny happening okazał się wyjątkowo skuteczny, gdyż Kopacz nie tylko szybko się odnalazła, ale także postanowiła wejść do gry.

Zważywszy na skuteczność podejmowanych przez nią decyzji i szereg kompetencji, z których słynie, na rozwiązanie problemu nie powinniśmy byli długo czekać. Tak się przynajmniej niektórym mogło wydawać. Stało się, oczywiście, inaczej.

Na niedzielnym spotkaniu prezesa rady ministrów z ministrem zdrowia nie padły żadne konkretne decyzje, a tym samym nie zmieniło się nic – dalej ogromna rzesza pacjentów ma utrudniony dostęp do leczenia.

Wezwany na dywanik Arłukowicz, tuż po półtoragodzinnym spotkaniu właściwie nie miał nic do powiedzenia, bo choć mówił, to powtarzał jedynie to, co od dłuższego czasu wszyscy wiedzą – minister zdrowia nie ugnie się pod ciężarem żądań lekarzy i, jak zapewnia, robi to dla dobra pacjentów. Zatem ponownie usłyszeliśmy o tym, że zamiast gabinetów POZ, otwarte będą szpitalne izby przyjęć i oddziały ratunkowe, a niesfornych lekarzy rodzinnych należy po prostu zmienić.

Wszyscy, którzy liczyli na przełom w sprawie po zaangażowaniu się w nią premier Kopacz, musieli poczuć się rozczarowani. Stan ten zapewne będzie narastał z każdym dniem, bo dopiero teraz, po okresie świątecznym, na dobre rozpocznie się działalność POZ-ów. Kolejne pomysły na wyjście z sytuacji wydają się równie nietrafione jak ten z włączeniem do rozmów Pani Premier, bo choć odnaleziona – równie dobrze mogłaby pozostać w ukryciu. A cóż mogłyby zmienić proponowane wszelkiego rodzaju mediacje? Kto miałby stanąć na ich czele? Kopacz? Oczekiwałbym od rządzących, że albo rozwiążą wreszcie ten problem, albo przynajmniej zachowają resztki powagi i przestaną udawać, że im na nim w ogóle zależy.