myOd kilku dni w mediach ogólnopolskich głośno o Koronie Kielce. Niestety, nie ze względu na wyniki sportowe lub wyjątkowo ciekawą akcję marketingową. Wszystko przez gigantyczne problemy finansowe i groźbę upadłości klubu.

Od roku 2008 Korona Kielce jest klubem w całości miejskim. Oznacza to, że płynność finansowa zależała od regularnych dotacji z miasta przyznawanych przez radnych. Przez cały ten czas, kibice słyszeli że władze klubu szukają prywatnego inwestora. Co pewien czas – najczęściej przed sesją Rady Miasta, na której ważyły się losy dofinansowania – wybuchała informacja, że już jest blisko, że sprzedaż klubu jest finalizowana. A to w Katarze, a to we Włoszech, Chinach czy na Gibraltarze. Radni dawali kolejne pieniądze, a kibice słyszeli po raz wtóry… sorry, sponsor był ale się zmył. Nie dogadaliśmy się, rozchorował się, albo spóźnił mu się autobus do Kielc… Nie ważne były jednak tłumaczenia i faktyczne przyczyny, bowiem sytuacja klubu pozostawała bez zmian.

Co pewien czas w Radzie Miasta wybuchały spory. Władze klubu i radni związani z prezydentem Wojciechem Lubawskim mówili jaką wielką marką jest Korona, jak pozwala reklamować Kielce i że ta transza to już naprawdę ostatnia, ostatniutka. Z drugiej strony, radni PO czy lewicy krytykowali niegospodarność prezydenta jako właściciela czy prezesa klubu, domagali się dokumentów, wyjaśnień i twierdzili że w mieście jest o wiele więcej palących potrzeb, niż Korona Kielce. Kłócili się, oskarżali, obrażali, ale Korona zawsze dostawała kolejne miliony. Do czasu. Konkretnie do 29 grudnia 2014. Wtedy to właśnie radni odrzucili autopoprawkę do budżetu, zgodnie z którą Korona miała otrzymać prawie 8 milionów złotych. Co na to władze klubu? Zero inicjatywy i jakichkolwiek prób znalezienia alternatywnego finansowania klubu. Natychmiast do sądu złożono wniosek o upadłość klubu, a właściciel od siedmiu boleści zapadł się pod ziemię i stwierdził, że „jego rola się skończyła”. No tak, nie dostał pewnej kasy to strzelił focha.

Ale gdyby nie dziwny i podejrzany strach Lubawskiego, to być może takiej sytuacji by nie było. Otóż kilka dni przed feralnym głosowaniem, kieleccy radni zażądali kontroli finansowej w klubie. Co na to prezydent? Stwierdził, że to niemożliwe. Skoro niemożliwe, to radni zakręcili kurek z miejskimi pieniędzmi. I tu pora na to, żeby zadać sobie pytanie czy nie mieli trochę racji. Niech odpowiedzią będą dwa wydarzenia. Pierwsze to prokuratorskie zarzuty dla byłego prezesa Korony – Tomasza Ch. Otóż tego pana, oskarża się o wyprowadzenie z klubu 200 000 złotych i podpisanie niekorzystnych dla klubu umów. Przez długi czas, pan Ch. był bliskim współpracownikiem prezydenta. Wojciech Lubawski zapewniał, że były już prezes jest człowiekiem uczciwym i cieszy się jego zaufaniem. Jak się okazało, niesłusznie. Ile jeszcze takich nieprawidłowości i krętactw wyszłoby podczas kontroli w klubie? Czyżby pan prezydent obawiał się jakiegoś skandalu? I druga sprawa. Korona pieniądze dostaje regularnie. Tymczasem pojawiają się informacje, że klub zalega zawodnikom nie tylko z wypłatami bieżącymi, ale nawet z premiami za zeszły sezon. Jeśli to prawda, to ja się pytam, gdzie do licha są pieniądze obywateli ?! Co się z nimi stało?! Czy odpowiedzi na to pytanie, boi się pan prezydent i jego ludzie?

Tak oto, widzimy wyraźnie jak upolitycznienie sportu prowadzi do jego wypaczenia i całkowitej dewastacji. Korona Kielce istnieje od roku 1973. Dwa lata temu obchodziliśmy jego 40 lecie. I teraz nagle, przez polityczne wojenki, lenistwo i amatorkę taki klub ma upaść? Panie prezesie, panie prezydencie rozumiem że łatwo i przyjemnie było siedzieć na stołkach i ciągnąć kasę z miasta. Nie wymagało to wysiłku ani poświęcenia. Ale może teraz czas udowodnić, ze jest się prawdziwym kibicem i zależy wam na tym klubie. W tym celu ruszcie swoje zacne cztery litery, i poszukajcie na serio inwestora, który uratuje ten klub… A może wy tego wcale nie chcecie? Może tak naprawdę nie zależy wam na znalezieniu inwestora, bo wiecie że gdy przyjdzie profesjonalista z własnymi pieniędzmi to nie będzie trzymał stada biurokratów i amatorów i wylądujecie na zielonej trawce. Może dodatkowo ujawnilibyście wysokość swoich poborów i dla przykładu obcięli je o połowę – resztę przeznaczając na pomoc klubowi w tej ciężkiej sytuacji? Nie zrobicie tego. Bo nie jesteście żadnymi kibicami. Zamiast Korony, w sercu macie portfele. Pokazać się z szalikiem na meczu w czasie kampanii wyborczej? Bardzo proszę. Prężyć fałszywie pierś z zawodnikami do obiektywu? Jasne. Ale poświęcić się dla dobra klubu? NIGDY! Coś wam powiem, wy przeminiecie ale ten klub będzie istniał. Na przekór wam, amatorzy i karierowicze.