11008781_1799501703609493_1042924942271255033_nW lipcu, jedenastego to się stało, w niedzielę. Do kaplicy szło się przez las, do Hrynowa, dobre trzy kilometry. Przy wejściu na ścieżkę stanęło dwóch Ukraińców. Polaków zatrzymywali, mówili, że dzisiaj do kościoła nie pójdą. Może nie chcieli, by było za dużo ofiar. A może byli po naszej stronie? Strzały słychać było w Oktawinie. Księdza naszego Jana Kotwickiego, jak szedł od probostwa do kościoła, zamordowali. W kościele zabili innych. Jedna dziewczyna oko straciła. Winiarska się nazywała. Była ze Smołowy, z drugiej strony lasu. A w nocy: zebrali Polaków w stodole i stodołę spalili” (Wacława Borucińska ).

11 lipca 1943 roku nastąpiła kulminacja rzezi głównie na Polakach, w dużo mniejszej skali na Ukraińcach, Żydach, Ormianach, Czechach, Rosjanach i przedstawicielach innych narodowości – bez większych zatargów od lat koegzystujących na Wołyniu. Jednocześnie zaatakowano według najczęściej podawanych szacunków w około 100 miejscowościach. Myślę, że nikt tak naprawdę nie dałby sobie ręki uciąć ile dokładnie ofiar pochłonęła ta rzeź. Nie chcę się skupiać na liczbach. Próbuję zrozumieć jak można było doprowadzić do tak horrendalnego okrucieństwa zadanego drugiemu człowiekowi, często sąsiadowi, a nawet członkowi rodziny – tylko dlatego, że był Polakiem pechowo dla niego skoligaconym z Ukraińcem lub Ukraińcem stającym w obronie Polaków.

Ginęli bezbronni: dzieci – również te nienarodzone – wyrywane z łona matek, kobiety i mężczyźni. Nie bez przyczyny na ten masowy mord wybrano niedzielę. Ukraińcy wiedzieli dokładnie, że właśnie wtedy ich sąsiedzi będą na mszy. Kościoły to miejsca modlitwy – profanując sacrum, ukraińscy nacjonaliści i pomagająca im ukraińska ludność miejscowa zamienili kościoły w miejsca kaźni.

Dlaczego do tego doszło? Na pewno widmo przyszłej masakry kształtowano latami, aż w końcu stało się to czego symptomy można było zauważyć dużo wcześniej:

Szkoły ukraińskie były jak gdyby rozsadnikiem OUN-u, tej ideologii nacjonalistycznej. A pamiętajmy o tym, że we Włoszech Mussolini był już u władzy, Hitler był już u władzy, w ogóle była moda na nacjonalizm. To, co ja zapamiętałem: Polacy ograniczali trochę Ukraińców, bo tam kwitł nacjonalizm. Ich młodzież przygotowywała się do tej przyszłej walki o tę Ukrainę (Jan Kociemba ).”

Zmieniły się nieco środki, cele pozostały te same – szkoły na Ukrainie nadal są wylęgarnią nacjonalistycznej ideologii, w mediach społecznościowych mnożą się strony o neobanderowskiej tematyce, a sam rząd w Kijowie uznał herojów z OUN-UPA za bohaterów. Obserwując obecną sytuację na Ukrainie prowadzącej kijowo wyreżyserowaną przez Zachód bratobójczą wojnę odnoszę wrażenie koszmarnego deja vu. Euromajdan stał się pożywką dla neonazistowskich bojówek odwołujących się do ideologii Bandery, czemu ostentacyjnie daje wyraz chociażby Prawy Sektor wręcz epatujący zapożyczoną od UPA czerwono-czarną banderą.

Kiedyś Ukraińcy uwierzyli, że kolaborując z Niemcami wypędzą, albo wyrżną Polaków w pień walcząc o wolną Ukrainę. Na Majdanie z kolei uwierzyli, że to Zachód pomoże im pokonać upatrzonego wroga – Rosję. Wskutek trwającej wojny domowej, oprócz tysięcy ofiar, na uchodźstwo skazano prawie 2 miliony ludzi  – i o tym wczoraj donosiły media w Polsce – a czy wspomną o dzisiejszej rocznicy tak ważnej dla Polaków? Ważnej zarówno dla tych, którzy stracili bliskich na Kresach Wschodnich oraz tych, którzy tam wciąż mieszkają i obserwują z przerażeniem odradzanie się skrajnego nacjonalizmu w postaci neobanderowskich batalionów niedających się ujarzmić nawet przez postpuczowy rząd w Kijowie – oficjalnie uznający zresztą Stepana Banderę i Romana Szuchewycza za bohaterów. Mentalność będących u władzy na Ukrainie, a i samych Ukraińców w zachodniej części Ukrainy wcale nie uległa zmianie – podobne, bo skierowane przeciw Moskalom hasła jak te poniżej obecnie padają z ich ust na licznych marszach – na przykład podczas marszu we Lwowie w rocznicę urodzin Stepana Bandery. Polacy już dla Ukraińców nie stanowią zagrożenia, bo na Ukrainie zostali wytrzebieni, a w Polsce wpojono im przyjaźń do nie tak dawnych wrogów.

Pierwsze głosy o samoistnej Ukrainie słyszeliśmy za czasów sowieckich. Pod dowództwem Bandery organizowali tę swoją bandę upowską. A ich hasłem było wyniszczenie Polaków, wszystkiego, co polskie. Oni mieli nakaz: żadnych kontaktów z Polakami. I niszczyć Polaków fizycznie! W ogóle zrobiła się taka sytuacja, że zwierzęta się lepiej szanowały niż te nacje. W 1939 roku były mityngi organizowane. Był taki jeden w Polskim Domu Ludowym, oczywiście odebranym już Polakom, i głosowali nad tym, czy wyhnać tych osadników polskich.
I cała sala huczała: Wyhnaty, wyhnaty, wyhnaty!
I moja ciotka się darła: Wyhnaty, wyhnaty! A ja z bratem obok ciotki stałem.

A niektórzy Ukraińcy, tacy poważni, mówili: „To może na wiosnę, nie teraz. Teraz zima, małe dzieci”, taki humanizm przez nich przemawiał, takie ludzkie uczucia.
Ale nie! Inni ich zakrzyczeli: Wyhnaty! (Jan Kociemba ).

„Teraz zima, małe dzieci” – minęła zima, skrawki humanizmu też. Minęło wiele zim,a kwestia uznania prawdy historycznej przez kolejne rządy na Ukrainie w świetle ich antypolskich działań staje się nierealna.

Dr hab. Grzegorz Motyka z Instytutu Studiów Historycznych PAN, członek Rady IPN:

Poza sprawą oceny historii Wołynia nie ma innych polsko-ukraińskich spornych kwestii. Podstawowym problem utrudniającym oczyszczenie pamięci jest fakt, że strona ukraińska, mam tu na myśli przedstawicieli władz państwowych, nigdy nie uznała, że miały miejsce zorganizowane antypolskie czystki UPA. Wyrażono jedynie żal, iż doszło do obopólnych mordów, a więc uznano, że Polacy i Ukraińcy postępowali wtedy równomiernie źle. Tym samym postawiono znak równości między UPA i AK. W tej narracji obie te formacje stają się równie heroiczne i zarazem podobnie obciążone zbrodniami. Jest to historyczny fałsz. Ta wizja wyłania się między innymi z przemówień ukraińskich prezydentów: od Kuczmy po Poroszenkę…Przecież wszystkie udowodnione masowe mordy – od pierwszego w lutym 1943 r. w Parośli po ostatni w maju 1945 r. w Borodycy – przeprowadzane zostały przez oddziały UPA. Miejscowa ludność została wmanipulowana i częściowo pod przymusem wciągnięta w odgórną machinę służącą eksterminacji Polaków.

„Wmanipulowana”? – już samo użycie tego sformułowania w tym kontekście jest manipulacją. Nie można tak po prostu w jednym momencie wmanipulować spokojnie współegzystujących ludzi w masowy mord na sąsiadach. Zbrodniczą ideologię wpaja się latami czekając na odpowiedni moment – wiedząc, że ziarno zła pada na podatny grunt. Obecna pseudorzyjaźń polsko-ukraińska jest budowana na „historycznym fałszu” – marnych, bo nietrwałych podwalinach. Skoro ze strony ukraińskiej ewidentnie nie ma woli budowania zdrowych relacji zaczynając chociażby od potępienia ludobójców, to zupełnie nie rozumiem wspierania Ukrainy – oficjalnie i coraz śmielej gloryfikującej katów Polaków.

W imię narzuconej przyjaźni z ZSRR pielęgnowano kłamstwo katyńskie, obecnie w imię pseudo przyjaźni z Ukrainą temat Wołynia ’43 to temat taboo – kompletnie pomijany na lekcjach historii – gdyż ludobójstwo na tysiacach Polaków nie zasługuje nawet na swoje 5 minut w programie nauczania. Rozpadł się ZSRR, skończyła się przyjaźń – co skutkowało automatycznym zerwaniem zasłony milczenia ze zbrodni katyńskiej. Przyjaźń z Sowietami zastąpiła przyjaźń z Ukraińcami jakby pod osłoną nocy, bo nielegalnie, coraz śmielej stawiającymi pomniki dla upamiętnienia OUN-UPA – i to na polskiej ziemi. O ironio – nie historycy, lecz media społecznościowe łamią zmowę milczenia na temat ludobójstwa na Wołyniu – i tą drogą odtajniana jest prawda.

Ostatnio było głośno o tym, że PSL złożył projekt ustawy w kwestii męczeństwa Kresowian, w którym stwierdza,że „Męczeństwo winno być uznane za męczeństwo” – czy do tego jest potrzebna ustawa? A może Sejm zacząłby tak od uznania ludobójstwa na Wołyniu i anulowania bublowatego zapisu ”czystka etniczna o znamionach ludobójstwa”? Sprawą priorytetową powinno być również oficjalne potępienie postawy Petro Poroszenki, który w maju b.r. podpisał ustawę wynoszącą na piedestał ‘walczących’ w szeregach OUN-UPA jako bohaterów walki o niepodległość Ukrainy. I wreszcie może by tak rządzący w Polsce wreszcie należycie uczcili oficjalnie rocznicę rzezi wołyńskiej i zamiast pomagać łamiącym postanowienia z Mińska, to pomóc polakom na Kresach Rzeczypospolitej będących obecnie w granicach 'bratniej’ Ukrainy.

Dziś w całej Polsce z inicjatywy środowisk patriotycznych odbywają się marsze dla uczczenia pamięci o tych, którzy zginęli z rąk ukraińskich nacjonalistów i pomagającej im ludności cywilnej. Jak rząd, reprezentujący w końcu Polaków, uczci pamięć pomordowanych? Czy media głównego nurtu podejmą temat Wołynia, czy też jak co dzień będą płakać nad ofiarami bratobójczej wojny na Ukrainie – której rychłe zakończenie nie zależy od nas, lecz od samych Ukraińców – o ile Poroszenko jest Ukraińcem. Skoro wojnę rozpoczął, to może zakończyć zamiast żebrać o wsparcie militarne – z Polski również.

Post scriptum

W większości mediów głównego nurtu ważniejszą jest rocznica masakry w Srebrenicy niż 72 rocznica Krwawej Niedzieli, że o tematach dnia jak np. masowego zatrucia dopalaczami na Śląsku, czy kwestii uchodźców z Syrii bliżej nie wspomnę – media o tym właśnie trąbią od rana, i to już od co najmniej kilku dni.