Atak na paryską siedzibę tygodnika „Charlie Hebdo” niesłychanie zaostrzył debatę na temat islamizacji Europy oraz wolności słowa, pomimo upływu kilku dni od zbrodni islamistów, temat nie schodzi z czołówek gazet. Media mainstremowe doskonale to wykorzystują, chcą przedstawić całej Europie i światu, że w skutek tej niewątpliwie tragedii powstały wyłącznie dwa obozy – z jednej strony nieustraszona klasa polityczna, która rzekomo stoi na straży wolności słowa i bezpieczeństwa obywateli wraz z solidarnymi francuzami utożsamiającymi się z publikacjami „Charlie Hebdo” a po drugiej stronie barykady stoją niebezpieczni terroryści, którzy nie cofną się przed niczym aby zniszczyć „wartości Europejczyków”. Istnieje jeszcze trzeci wyróżniający się obóz, choć niestety najmniej słyszalny, jeśli nie w ogóle.

Po wydarzeniach w Paryżu Angela Merkel natychmiast wystosowała bezpardonowo odezwę do pracującego ludu miast i wsi Unii Europejskiej -„Będziemy wspólnie w Europie bronić wartości, które są nam wszystkim drogie, które leżą też u podstaw stylu naszego życia. Jeśli zostaną zagrożone, tak jak w barbarzyńskim zamachu na karykaturzystów, wtedy musimy trwać w jedności.” Przez krótką chwilę zastanawiałem się czym są wartości o które chce walczyć Merkel? Wartości jakie ma na myśli kanclerz Niemiec są sprzeczne w każdym calu z fundamentem na którym powstała nasza cywilizacja – niewątpliwie jest nim chrześcijaństwo. I tutaj pojawia się trzeci obóz, który jest zagłuszany w sprawie „Charlie Hebdo”.

Są to świadomi chrześcijanie, w głównej mierze katolicy, którzy sprzeciwiają się islamizacji Europy, natomiast wyrażany sprzeciw nie polega na infantylnych karykaturach i solidaryzowaniu się z ateistycznymi liberałami. Wspomniany przeze mnie trzeci obóz jest ustawiony w najtrudniejszej pozycji, ponieważ posiada wrogów z dwóch stron – z jednej strony jest coraz liczniejsza rzesza muzułmanów, którzy śmielej zaczynają wygłaszać swoje prawdziwe poglądy polityczne i religijne, narzucając swoją wizję świata, dyktując jak należy się zachowywać i postępować, z drugiej strony mamy ateistycznych liberałów na szczytach władzy i mediach, którzy ochoczo stoją na straży utopii multikulturalizmu i poprawności politycznej. W ich głowach zrodziła się utopijna myśl stworzenia narodu europejskiego. Na najwyższy piedestał wynosi się jedynie wartości materialne i polityczne. Kto zatem stoi na drodze tej utopii? – Chrześcijaństwo. Muzułmanie są idealni do zwalczenia chrześcijańskiej Europy, dlatego pozwala się im osiedlać, przymyka oko na wszystkie zbrodnie z nienawiści rasowej bądź religijnej, a media zażarcie bronią islamu we wszelakich debatach i przy aktach terroru. Teraz gdy doszło do ataku na redakcję lewicowej gazety słychać głosy chęci zwiększenia inwigilacji.

David Cameron oświadczył, że jeśli wygra majowe wybory to zwiększy kompetencje brytyjskich służb specjalnych do podsłuchiwania rozmów telefonicznych i internetowej komunikacji obywateli pod pretekstem utrzymania bezpieczeństwa kraju i obywateli w ramach walki z terroryzmem. Tak samo jak jestem przeciwko islamizacji, równie stanowczo jestem przeciwko inwigilacji, nie ufam państwu, żadnym instytucjom unijnym i nie uważam, aby ktokolwiek zapewnił mi bezpieczeństwo przed terrorystami. Sam potrafię sobie zapewnić bezpieczeństwo i zapewniam, że jeśli zostanie wprowadzone prawo ułatwiające posiadanie broni palnej i przywrócona kara śmierci za najokrutniejsze morderstwa żaden obywatel nie będzie bał się islamskich terrorystów, jednak państwo będzie się bać obywateli, dlatego wątpliwą sprawą jest aby takie postulaty zostały spełnione – Dlatego Roman Dmowski trafnie określił jak mamy postępować „Wielki naród, jak już było gdzie indziej powiedziane musi nosić wysoko sztandar swej wiary. Musi go nosić tym wyżej w chwilach, w których władze jego państwa nie noszą go dość wysoko i musi go dzierżyć tym mocniej, im wyraźniejsze są dążności do wytrącenia mu go z ręki.”

Czy takim krajem jest Francja? Zgodnie z konstytucją z 1793 r. wystarczy przebywać rok na terenie Francji, by zyskać obywatelstwo. Kraj, który wyrzekł się swej wiary i otworzył swoje granice na obcych kulturowo i silniejszych tożsamościowo imigrantów ma szanse na przetrwanie w perspektywie kilkunastu kolejnych dekad? Uważam, że Francji najbliżej spośród wszystkich krajów Zachodu do kalifatu i nic w tym temacie nie możemy zrobić, jeśli sami Francuzi nie będą tego chcieli, a obecnie wszystko wskazuje na to, że nie chcą, wszak ich sztandarem walki przeciwko islamizacji kraju stało się pismo ateistyczne – antyreligijna polityka nie przekona muzułmanów do asymilacji się, wręcz przeciwnie nastroje będą coraz bardziej radykalne. Front Narodowy, który sprzeciwia się polityce Unii Europejskiej jest nazywany przez polityków tamtejszej sceny politycznej z prawa jak i z lewa za faszystowski i zagrażający demokracji. Na niedzielnym marszu „przeciwko terroryzmowi” zorganizowanym przez prezydenta Hollande również nie było Frontu Narodowego – został z niego wyrzucony. Ta retoryka jest nam dobrze znana na gruncie polskim.
Wszyscy, którzy piszą „Je suis Charlie” powinni zastanowić się nad tym, dlaczego gdy giną chrześcijanie z rąk przedstawicieli Państwa Islamskiego nikt z establishmentu politycznego nie protestuje, nie organizuje marszy na milion osób i nie wywiesza baneru z napisem „Je suis Chrétien”. Nikt ze społeczeństwa, które teraz usilnie chce bronić wolności słowa nie solidaryzuje się z prześladowanymi za wiarę… Gdy zachód dalej będzie podążał drogą wyznaczoną przez lewicowych ideologów, kalifat przyjdzie szybciej niż nam się to wydaje.

Tekst pierwotnie ukazał się w tygodniku „Polska Niepodległa”