W Wielki Czwartek dokonano zamachu terrorystycznego w Garissa University College w Kenii, zamachu dokonała Somalijska organizacja Al-Szabab powiązana z Al-Kaidą, niektórzy jej członkowie byli szkoleni w obozach Al-Kaidy w Afganistanie. Zginęło co najmniej 170 osób, a 80 zostało rannych. Według naocznych świadków, islamscy terroryści za cel obrali sobie przede wszystkim studentów chrześcijańskich – głównie byli to katolicy oraz protestanci. Taką informację podawało wiele mediów. Czy zastanawiamy się dlaczego nic się nie zmienia? Czy może przyjmuje się tę informację na chłodno i można przejść do kolejnych „niusów”? Słusznie, dostrzeżono te zbrodnie i jest o nich coraz głośniej, ale nikt nie mówi o przyczynach, a potrzebne jest krytyczne myślenie, wyciąganie wniosków i przede wszystkim odwaga, której brakuje Zachodowi, czego nie można powiedzieć o tych, którzy nie ugięli się pod jarzmem barbarzyństwa i nie wypowiedzieli szahady (muzułmańskie wyznanie wiary) za co zostali straceni…
Wiele badań wskazuje, że na świecie co roku jest prześladowanych i dyskryminowanych od 100 do 200 milionów osób wierzących w Chrystusa, a 170 tys. zostaje zabitych. Około 85% prześladowań i mordów ma miejsce w krajach z dominującą większością muzułmańską. Z tego względu w ostatnich 30 latach 50 procent chrześcijan opuściło Bliski Wschód. Przykłady można wymieniać godzinami – np. Saudyjka została zamordowana przez ojca, gdy ten dowiedział się o jej konwersji na chrześcijaństwo. Z kolei chrześcijanka z Algierii została zatrzymana przez władze, bo miała przy sobie literaturę religijną, co wiąże się z zarzutem „praktykowania niemuzułmańskiej religii bez oficjalnej zgody” (sic!). Czy pamięta ktoś jeszcze „Noc Kryształową” zorganizowaną przez Bractwo Muzułmańskie w Egipcie, gdzie podpalono i wyburzono 82 kościoły w ciągu tygodnia? W październiku 2012 roku w mieście Homes, niegdyś liczącym 80 tys. chrześcijan, dżihadyści zamordowali ostatniego chrześcijanina. Pewna nastoletnia Syryjka opowiadała: „Uciekliśmy z kraju, ponieważ oni próbowali nas zabić tylko dlatego, że byliśmy chrześcijanami… A Ci, którzy byli naszymi sąsiadami zwrócili się przeciwko nam”. Te działania mogą wyjaśnić po części słowa Szejka Abdullaha Faisala „(…) najlepszą metodą rozprzestrzeniania islamu jest dżihad a nie da’wah. Prorok spędził trzynaście lat w Mekce prowadząc da’wah i tylko sto osób przyjęło islam, ale kiedy powrócił do Mekki z mocą i potęgą militarną, to dwa tysiące ludzi przeszło na islam jednego dnia.”
Zgadza się, zapewne pierwszy raz o tym słyszysz, ponieważ takie informacje można zdobyć wyłącznie na niszowych portalach z ideą i misją, które niestety mają ograniczony zasięg, lub też w raportach dokonywanych przez organizacje charytatywne zajmujące się problemem prześladowań chrześcijan. Tych przykładów jest o wiele, wiele więcej – niestety nawet już w Europie ludzie boją się przyznawać, że są chrześcijanami, boją się, bo mogą ich spotkać szykany ze strony pracodawców, a także wyśmiewanie przez innych pracowników w pracy. Tak przynajmniej wynika z badań przeprowadzonych w Wielkiej Brytanii przez o dziwo… Komisję Równości i Praw Człowieka. Nic dziwnego, skoro panuje niebywała poprawność polityczna czego przykładem może być chociażby wyrok sądu, który zabronił rozmawiać lekarce o wierze z muzułmanką. Czym to jest w porównaniu z okropnościami na Bliskim Wschodzie? Tutaj niewątpliwie muzułmanie zamieszkujący kraje Zachodu wykazują się największą bezczelnością.
Odpowiedzmy sobie na pytanie, czy tak samo cierpi osoba, której ciężko znaleźć pracę, ponieważ nosi hidżab? A może osoba, której grozi śmierć, gdy sąsiedzi dowiedzą się, że uczęszcza na msze św. i zostanie wydana w ręce „funkcjonariuszy prawa szariatu”? Czy osoba, która na ulicy usłyszy „wracaj do swojego kraju” „stop islamizacji europy!” Jest w takim samym stopniu szykanowana, jak ta osoba, która ma ścinaną głowę, bo nie zamierza wypowiedzieć szahady i przejść na jedynie słuszną wiarę w Mahometa? Nikt nie zmusza muzułmanów do przejścia na inną wiarę, lecz muzułmanie na siłę chcą wszystkich dookoła „uszczęśliwiać” i wmawiać nam, że białe to czarne, a czarne to białe. Zatem stawianie siebie wiecznie w roli ofiary i pokrzywdzonego bez względu na okoliczności, nie jest bezczelnością? Ostatnio dał pokaz temu mieszkający w Polsce marokański imam Youssef Chadidow, kierownik Muzułmańskiego Centrum Kulturalno-Oświatowego w Poznaniu oskarżając o „islamofobię” profesora Grzegorza Kucharczyka za wykład w Muzeum Archidiecezjalnym w Poznaniu o islamskich zamachach i inwazji islamu na Europę – reasumując o konflikcie cywilizacyjnym, który ma już miejsce.
Postawa imama dowodzi na to, o czym mówię – stawiają siebie w roli ofiar przy każdej nadarzającej się okazji, starając się przy tym zaangażować jak najwięcej mediów, by opisywały takie sprawy w myśl zasady Gebbelsa – kłamstwo tysiąc razy powtórzone staje się prawdą. Musi się utrzeć w umysłach, że to muzułmanie cierpią, a pojedyncze ataki terrorystyczne łatwo wytłumaczyć, że to tylko garstka ekstremistów, bowiem prześladowań chrześcijan jest tak wiele, w niemalże każdym zakątku świata, że media tych informacji wszystkich nie podają, bo nawet nie są w stanie – Zostają tylko te, które są związane z kilkoma grupami terrorystycznymi, wszak tylko one dobrze odnajdują się w XXI wieku robiąc między innymi filmy z egzekucji i zamieszczając je w internecie. Wtedy i muzułmanie mogą w spokoju stawiać siebie w roli ofiary i media mogą mówić tylko o ekstremistach, którzy nie mają nic wspólnego z nauczaniem islamu, który głosi pokój i miłość dla wszystkich, chyba nikt nie ma wątpliwości co do tej kwestii? A gdy znów powróci temat, oficjalnie Unia Europejska co najwyżej wyrazi głębokie zaniepokojenie i sprawa załatwiona, przejdzie się do kolejnego punktu obrad… W czym problem?
Na zakończenie wystarczy, że przytoczę tylko jedno zdanie „Sanguis martyrum semen christianorum” – krew męczenników jest zasiewem nowych chrześcijan.
Felieton został opublikowany dn. 13.04.2015 na łamach tygodnika „Polska Niepodległa”
Nawet specjalnie nie zamierzam kryć, że nie czytałem całego artykułu – wystarczyło parę fragmentów, z których jasno wynika, że autor za wszelką cenę chce dowieść, iż islam jest zły, a chrześcijanie to baranki cierpiące z powodu prześladowań ze strony islamu. Nie twierdzę, że islam jest religią pokoju, bo żadna religia taką nie jest. Z tzw. głównych religii świata, może tylko buddyzm i pochodne mogą aspirować do ideologii przyjaznych człowiekowi i życiu w ogóle. Dowodząc zbrodniczego charakteru działań islamistów, w prosty (żeby nie powiedzieć prostacki i demagogiczny sposób) autor niby udowadnia, że muzułmanie to wcielenie Sztana. Po pierwsze, to islam nie jest monolitem, a głównymi i to śmiertelnymi wrogami jednych muzułmanów są inni muzułmanie. Mowa oczywiście o dwóch głównych odłamach islamu, czyli sunnitach i szyitach. Konflikt na linii chrześcijanie – muzułmanie jest, można rzec, odwieczny i na przestrzeni historii przybierał rozmaite formy, z zaznaczeniem, że to chrześcijanie pierwsi najechali muzułmanów przedsiębiorąc wyprawy łupieżcze krzyżowców, zwane szumnie krucjatami, pod szyldem odbicia z rąk „niewiernych” grobu Chrystusa. Miliony zamordowanych w okrutny sposób chrześcijan przez chrześcijan też jakoś nie rusza religijnych oszołomów, którzy nawołują teraz do sekowania muzułmanów, ponieważ inna banda oszołomów morduje, kogo popadnie. Religijny szyld Państawa Islamskiego można spokojnie wrzucić do kloaki, bo to tyle ma wspólnego z religią, co błąd z wielbłądem. Każda monoteistyczna religia – z chrześcijaństwem na czele – ma miliony ofiar na sumieniu, bo te religie nie mają nic wspólnego z tolerancją człowieka wobec człowieka. Kto nie z nami, ten przeciwko nam i tego należy zabić, unicestwić. Chrześcijaństwo zdążyło nabrać bardziej ludzkiej formy – przynajmniej w kwestii zaprzestania zabijania innowierców, natomiast islam niekoniecznie. Chrześcijanie, a szczególnie katolicy, nie chą pamiętać swoich zbodni (między innymi na muzułmanach), a muzułmaniento w znakomitej większości ludzie niewykształceni i biedni. Kto ponosi winę za ich biedę i brak wykształcenia? Po części chrześcijańska Europa, a po części ich wiara i władza imamów, którzy bardzo dbają o to, aby ich podopieczni nie wysmyknęli się spod ich ideologicznej kontroli. Dokładnie tak samo, jak czynią to „kapłani” chrześcijańscy, a szczególnie katoliccy, którzy szerząc defetyzm w postaci rzekomego, czy realnego, zagrożenia ze strony islamu, usiłują udowodnić swoją wyższość moralną. A tej nie mają ani za grosz! Nie uważam islamu za religię pokoju, ale tak samo za taką nie uważam chrześcijaństawa, a w szczególności katolicyzmu z groteskową i śmieszną władzą w Watykanie. Drapieżne religie monoteistyczne od zawsze i do teraz są główną przyczyną konfliktów na skalę światową, bo pod ich szyldami dochodzi do ludobójstwa – tylko dlatego, że ktoś inaczej chce czcić to, w co wierzy. Człowiek już chyba taki jest, że musi zawsze znależć szyld dla swoich niecnych działań. Często tym szyldem są religijne symbole i pełne nietolerancji i hikoryzji ideologie. Gdyby nie było religii, może jedni mordowaliby innych niosąc inne szyldy rzekomej słuszności. Może… Tego nikt nie wie, ale biorąc pod uwagę ogrom zbrodni, jaki zaistniał w wyniku działań religii, niech piewcy chrześcijaństwa nie podnoszą za wysoko głów, bo nie mają ku temu żadnego moralnego prawa! To samo dotyczy oczywiście i muzułmanów, a zwłąszcza debili spod znaku „Państwa Islamskiego”, celowo ujętego w cudzysłów.