Media niedawno informowały nas, że w związku z zapaleniem płuc zmarł w szpitalu król Arabii Saudyjskiej – Abdullah bin Abdulaziz. Następcą został młodszy brat 79-letni Salman bin Abdulaziz. O zmarłych należy mówić dobrze, albo wcale, tym bardziej jeśli mowa tutaj o zmarłym sojuszniku Stanów Zjednoczonych, dlatego król jest wspominany jako „reformator”, „najbardziej liberalny król Arabii Saudyjskiej”, „sojusznik Zachodu”.
Abdullah bin Abdulaziz w 2009r. zainwestował w edukację i wybudował koedukacyjny uniwersytet swego imienia. Komentatorzy i wszelkiej maści arabiści zachwycali się również tym, że po raz pierwszy w historii kobiety dostały możliwość dostania się do Rady Konsultacyjnej. W 2002r. bardzo chwalony był plan króla na rzecz pokoju pomiędzy Izraelem a Palestyną – plan został zaakceptowany przez obie strony a jakie są rezultaty widać do dziś – ale wówczas był ukazywany jaki wielki mediator, działacz dla pokoju na świecie i reformator. – jednak to tylko kilka skromnych reform, nie zamierzał wprowadzać zmian w systemie politycznym, i nie uczyni tego jego następca.
Iran i Arabia Saudyjska od zawsze ze sobą konkurowały o wpływy w regionie – podobnie było za panowania Abdullaha bin Abdulaziza, który wspierał i nadal wspiera sunnickie organizacje i partie polityczne w kilku krajach regionu – najbardziej wyrazistym przykładem jest tutaj wojna domowa w Syrii – Iran wspomaga Assada, zaś Arabia Saudyjska islamską „umiarkowaną opozycję”. Co także jest chwalone w mediach podczas podawania informacji o śmierci króla.
Co nie jest podawane? Arabia Saudyjska była i jest głównym źródłem finansowania Al-Kaidy i innych organizacji terrorystycznych. „sojusznik Zachodu”? Saudowie wspierają ruchy na rzecz islamizacji Europy oraz organizacje, które mają na celu radykalizować nastroje wśród muzułmanów przeciwko krajom Europy – dzięki dolarom z Bliskiego Wschodu na ulicach Berlina, czy Paryża wahhabici rozdają książki muzułmańskich kaznodziejów, Koran z nowymi przypisami usprawiedliwiającymi agresję i użycie broni wobec niewiernych (kuffār) budują meczety w największych metropoliach, w tym w Warszawie na Ochocie rękami Ligi Muzułmańskiej w RP powiązanej z radykalnym Bractwem Muzułmańskim.
Oczywiście, ktoś teraz wspomni o wspaniałym geście sfinansowania w 2005 roku operacji rozdzielenia syjamskich bliźniaczek z Janikowa – na operację przeznaczono około półtora miliona dolarów. Darczyńca został nawet mianowany przez władze Janikowa honorowym obywatelem miasta – w Polsce bardzo głośno było o tym szlachetnym geście i jest nadal przypominany. Pragnę zauważyć, że jeden dobry uczynek nie może wymazać morza nienawiści. Więzienia za jego rządów pękały w szwach od przeciwników politycznych – dużo też kosztowało utrzymanie w rydzach reszty niezadowolonych obywateli – kwotę szacuje się na około 110 miliardów dolarów.
Nie należy zapominać, że zmarły król więził swoje dwie córki Sahar i Jawaher od przeszło dziesięciu lat. Mimo wszystkich zmian wewnątrz kraju i pojedynczych aktach „łaski” kobiety w królestwie nadal nie mogą prowadzić samochodu, podróżować za granicę, a nawet otworzyć konta w banku. Aby podjąć pracę muszą o zgodę pytać swoich mężów. Nic się znaczącego nie zmieniło w kraju – Półwysep Arabski nadal kieruje się prawem szariatu i za porzucenie islamu lub przejście na chrześcijaństwo grozi kara śmierci! To samo tyczy się posiadania Biblii – w sferze przestrzegania prawa szariatu nie różną się praktycznie niczym od Państwa Islamskiego (IS) Są to tylko niewielkie różnice -mianowicie takie, że w Arabii Saudyjskiej za krytykę władzy lub islamu można otrzymać karę chłosty i zostać zamkniętym w więzieniu, tak jak to było w przypadku Raifego Badawiego, który został skazany na tysiąc batów i 10 lat więzienia za stworzenie strony „Liberal Saudi Network” W Państwie Islamskim Rafi zostałby skrócony o głowę mieczem bez żadnego procesu.
Te niewygodne fakty nie przeszkadzają Zachodowi aby bratać się z Arabią. Jak pisałem w swoim poprzednim felietonie dla „Polski Niepodległej” na najwyższy piedestał wynosi się jedynie wartości materialne i polityczne, dlatego nie powinno to dziwić, natomiast powinno się obnażać hipokryzję, podwójną moralność establishmentu politycznego, który zbrata się nawet z diabłem byle osiągnąć swoje cele i chore żądze. Barak Obama przed pogrzebem Abdullaha bin Abdulaziza określił sojusz z wahhabitami gwarantem stabilności i bezpieczeństwa na Bliskim Wschodzie. Czyżby?
Obydwa kraje bombardują Państwo Islamskie (również Polska może włączyć się w tę operacją po ostatnich zapewnieniach Schetyny walki z terroryzmem) Należy się skupić na rezultatach owych bombardowań, a nie są one zadowalające dla nas. Na mapie Syrii opublikowanej przez Wall Street Journal widać czarno na białym, że od kiedy Stany Zjednoczone przeprowadzają naloty na Państwo Islamskie, dżihadyści zwiększyli swój obszar trzykrotnie. Bombardowania są nieskuteczne? Rząd Baszara al-Asada twierdzi, że Amerykanie dokonują zrzutów broni na pozycje oddziałów Państwa Islamskiego. To samo twierdzi nowo powstały rząd Iracki, który zwrócił się do USA o wyjaśnienia, odpowiedzi nadal brak. Z kolei z publikacji DEBKAfile wynika, że Stany Zjednoczone dostarczają przeciwpancerną broń BGM-71 TOW do „umiarkowanych” sił w Syrii, tym samym wzmacniając pozycję Państwa Islamskiego w regionie.
Jeżeli USA dalej będzie prowadzić taką politykę zagraniczną – czeka nas wielka fala uchodźców z Bliskiego Wschodu. Możliwe, że przyjmiemy wielu dobrych chrześcijan, którzy chcieli uciec przed wojną i żyć w spokoju. Jeśli jednak wśród tych uchodźców znajdzie się kilkunastu dżihadystów, którzy na terenie Polski zaczną rekrutować potencjalnych bojowników w szeregi Państwa Islamskiego, to kto za to odpowie? Czy wówczas będziemy zapewniani przez USA o „stanowych działaniach przeciw terroryzmowi” ? Zostaniemy jak zwykle z problemami sami.