Oj nie dbano chyba na Kremlu o swoich polskich sługusów. Mizerne to, wątłe, podatne na wszelkie możliwe przypadłości. Aż łezka się w oku kręci.

Najpierw Wojciech „Ślepowrona” Jaruzelski, który od lat miga się od odpowiedzialności za swoje zbrodnie zasłaniając się jakąś fikcyjną chorobą. Fikcyjną, bo od lat rzekomo choruje na raka, co pewien czas (dziwnym trafem w rocznice wprowadzenia Stanu Wojennego) jego stan się pogarsza, mają miejsce rozmaite krwotoki… a wciąż żyje i ma się dobrze. Na tyle dobrze, że może uczestniczyć w przeróżnych uroczystościach, galach organizowanych przez lewactwo. 90 lat a więc organizm słaby, wyniszczony a przez tyle lat opiera się nowotworowi ? Młodzi, silni ludzie umierają po kilku tygodniach lub w najlepszym wypadku miesiącach po wykryciu a ta hiena się trzyma ? Prawda, że dziwne ?

Teraz do Jaruzelskiego, doszedł następny schorowany piesek czerwonego systemu. Czesław Kiszczak. W roku 2012, został skazany przez Sąd na dwa lata w więzieniu, w zawieszeniu. Odwołanie w tej sprawie, złożył zarówno IPN, jak i adwokaci Kiszczaka. Jak podaje portal niezależna.pl oraz telewizja Polsat News, proces apelacyjny odroczono ze względu na … zły stan zdrowia oskarżonego. Co dolega byłemu I sekretarzowi PZPR ? Według ekspertyz biegłych, Kiszczak cierpi na choroby serca, schorzenia neurologiczne i… głuchotę. Epidemia jakaś czy co ?

Żal i współczucie powinny chyba przenikać mnie do kości, ale jakoś nie przenikają. Przede wszystkim dlatego, że nie wierzę w takie brednie. Obaj panowie są w dobrym stanie. Przez lata żyli jak pączki w maśle, mieli najlepszą opiekę medyczną kiedy tylko zechcieli. Dla wielu wciąż mają status bohaterów narodowych i na salonach przyjmowani są z honorami. Mają też coś jeszcze. Kontakty. Kontakty, dzięki którym od lat unikają odpowiedzialności za swoje zbrodnie i zdrady. Mam jednak nadzieję, że kiedy już skończy się ich ziemska „misja”, odpowiedzą podwójnie. Że całe ich naznaczone krwią niewinnych ludzi życie zostanie rozliczone. Dzień po dniu, godzina po godzinie.