Znany były ksiądz i aktualny gej Krzysztof Charamsa kolejny raz razi swoimi pseudoteologicznymi wynurzeniami. Tym razem miał czelność nazwać coming out misją i powołaniem każdego homoseksualisty, a nawet sakramentem.

Były duchowny promuje swoją książkę, w której atakuje Kościół za „hipokryzję”. Jak przekonuje, dopiero po swoim „buncie” jest szczęśliwym księdzem. „Jestem szczęśliwym, wolnym księdzem. Dopiero dziś w pełni zrealizowałem swoje powołanie, mam światową parafię, prawdziwe kontakty z ludźmi i normalnie rozmawiam o tym, czym jest ludzkie szczęście i czym jest nasze pragnienie chwili pokoju, spotkania i, tak, Boga” – powiedział.

„To Kościół mnie nie oszczędzał, bo Kościół nie oszczędza osób homoseksualnych, nie oszczędza kobiet ani ofiar pedofilii. Ja oszczędzam Kościół, opowiadam mu tylko doświadczenie cierpienia, jakie zadał i wciąż zadaje innym. (…) Ta książka to wulkan pasji człowieka wierzącego, który kocha swoją rodzinę, którą jest Kościół. (…) Ja nie tylko mogę, ale mam też moralny obowiązek, żeby to wszystko powiedzieć, i to bez owijania w bawełnę” – stwierdził.

„Ja nie mam wątpliwości, że każda osoba homoseksualna ma misję coming outu. To jest jego/jej powołanie. Dla mnie jako katolika to sakrament. Tak!” – podkreślił i dodał: „Na ten temat istnieje już obszerna refleksja queer theology. Działanie coming outu jest sakramentem, wyzwoleniem, łaską”.