W powszechnej świadomości utarło się przekonanie, że społeczeństwo im jest bogatsze, tym mniej religijne. Chrześcijaństwo w Europie, Ameryce czy Australii zdaje się jakby zanikać, kościoły coraz mocniej pustoszeją, wiernych coraz mniej, a zaangażowanie w praktyki religijne spada. Jednak liczba chrześcijan na świecie to wciąż constans. Gdzieś ten odpływ chrześcijan z państw Zachodnich musi się bilansować. Wielu wskaże tutaj na Afrykę, w której rzeczywiście chrześcijan wyłącznie przybywa. Kto inny nie omieszka dodać, że państwa afrykańskie są biedne jak przysłowiowa mysz kościelna i dlatego ich mieszkańcy wykazują większą skłonność do religii. Nic bardziej mylnego!

Jest na świecie pewien kraj, który szczyci się 11. gospodarką na świecie, a w którym chrześcijan masowo przybywa. Co więcej ten kraj nigdy nie leżał w orbicie cywilizacji łacińskiej czy bizantyjskiej, w których to właśnie bujnie od starożytności rozwijało się chrześcijaństwo, tylko cywilizacji chińskiej, gdzie zawsze dominowały konfucjanizm i buddyzm. Zresztą tradycja konfucjańska jest tam wciąż żywa do dzisiaj i przejawia się choćby w dyscyplinie, hierarchii społecznej, bezwzględnym posłuszeństwie, szacunku do starszych oraz czci przodków. Jest nim Korea Południowa – azjatycki tygrys, misjonarski fenomen, zdominowany mimo wszystko wciąż przez tradycję konfucjańską oraz buddyjską.

Co ciekawe w świętych miejscach chrześcijaństwa, w Rzymie, Jerozolimie a także innych, coraz częściej można spotkać pątników koreańskich. Przykład Korei jasno dowodzi, że chrześcijaństwo może z powodzeniem się rozwijać nie tylko w krajach biednych, bowiem Korea Płd. uchodzi za azjatycką Dolinę Krzemową, prawdziwe zagłębie nanotechnologii. Chrześcijaństwo, a dokładniej katolicyzm, po raz pierwszy pojawił się w Korei w 1784. Jako pierwszy światło Ewangelii do tego kraju przyniósł Peter Yi Sung-hun – świecki Koreańczyk nawrócony w Chinach. Nowa wiara od razu spotkała się z prześladowaniami. Jednak jak głosi stara maksyma – sanguis martyrum semen christianorum – krew męczenników zasiewem chrześcijan. Nie inaczej było w przypadku Korei. W XIX wieku pojawili się tam także misjonarze protestanccy. Jednak prawdziwa erupcja nawróceń nastąpiła dopiero po wojnie koreańskiej, kiedy to wraz z żołnierzami amerykańskimi napłynęła cała fala nowych misjonarzy z USA. W ciągu ostatnich dekad obserwujemy geometryczny wzrost liczby chrześcijan w tym kraju. Czym to jest spowodowane? Trudno orzec. Może popularność chrześcijaństwa bierze się stąd, że koreańscy chrześcijanie podczas II wojny światowej walczyli z ogromnym poświęceniem o wyzwolenie uciemiężonej ojczyzny spod japońskiego jarzma? Może duża liczba misjonarzy w końcu zrobiła swoje? A może Koreańczycy nie są tak „znudzeni” Ewangelią jak coraz bardziej safandulscy Europejczycy, Amerykanie czy Australijczycy? Nie mniej jednak odsetek chrześcijan dzisiaj jest naprawdę imponujący. Wszystkich łącznie jest 29% z czego 11 pp stanowią katolicy a pozostałe 18 pp protestanci różnych denominacji. Głównie prezbiterianie, metodyści oraz zielonoświątkowcy. Pamiętać przy tym należy, że Korea Płd. jest krajem naprawdę ludnym i zamieszkuje go 51 milionów ludzi! To więcej niż Hiszpania, Argentyna, a tylko niewiele mniej niż Włochy, Francja czy Wielka Brytania. Korea Płd. jest obecnie drugim krajem na świecie pod względem liczby wysyłanych misjonarzy za granicę po  USA.

Podczas gdy w krajach Zachodnich, zwłaszcza w Europie, chrześcijaństwo jest w odwrocie i wiernych tylko ubywa, to w Korei Płd. trend jest dokładnie odwrotny! Praktycznie codziennie chrzci się jakiś Koreańczyk, a kursy dla katechumenów przygotowujące do chrztu św. trwają okrągły rok. Chętnych jest tak sporo, że od jakiegoś czasu takie kursy są prowadzone także w internecie. Samych tylko katolików jest obecnie w Korei Płd. 5 milionów. To tyle ile wynosi liczba ludności Słowacji. W latach 2007-2009 przybyło 130 000 nowych wyznawców, a liczba członków Kościoła Katolickiego rośnie w tempie 2,7% rocznie. Kościół Katolicki posiada 13 diecezji, 31 biskupów, 4204 księży, 1413 seminarzystów, 9951 sióstr zakonnych oraz 1533 zakonników. Liczba wszystkich parafii wynosi 1543 a placówek misyjnych 1037. Co ciekawe wszyscy księża i zakonnicy, co do jednego, są rodowitymi Koreańczykami i na próżno wśród nich szukać dziś misjonarza zza granicy. Misjonarki-cudzoziemki są jedynie wśród sióstr zakonnych.

Warto przy okazji wspomnieć, że poprzedni prezydent ( w lutym tego roku skończył kadencję ) – Lee Myung-bak jest prezbiterianinem, a urzędujący w latach 1998-2003 prezydent Kim Dae-jung był katolikiem, ok. połowy składu piłkarskiej reprezentacji Korei Płd. na mistrzostwach świata w Niemczech w 2006 stanowili chrześcijanie.

Dzisiaj niespełna 15 milionów z 51 wszystkich obywateli Korei Płd. stanowią chrześcijanie. To o wiele więcej niż w niejednym kraju europejskim. To mniej więcej tyle samo, ile wynosi obecnie liczba wszystkich osób wierzących we Francji. Tylko że na początku XVIII wieku chrześcijanie we Francji stanowili 100%, a w Korei 0%. Pod względem liczby oraz żarliwości religijnej koreańscy chrześcijanie już przeskoczyli francuskich braci. Bardzo podobnie wyglądałoby zestawienie z dowolnym innym państwem Europy Zachodniej. Oznacza to, że Korea Płd. jest jedną z największych nadziei Kościoła na dzień dzisiejszy. A pamiętać należy, że kraje europejskie były chrześcijańskie od starożytności, niektóre od średniowiecza, a do Korei chrześcijaństwo dotarło nieco ponad 200 lat temu! Korea nigdy nie była krajem o chrześcijańskiej większości, ale może w przyszłości będzie? Jeśli obecny trend się utrzyma, to najprawdopodobniej właśnie tak się stanie. Natomiast kraje europejskie wprost przeciwnie – coraz bardziej się dechrystianizują.