11. listopada ma rozpocząć się szczyt klimatyczny ONZ. Jak historia uczy, wraz z tym szczytem przybędą tysiące antyglobalistów, „ekologów” i wszelkiej innej maści lewactwo. Wszystko wskazuje na to, że tego dnia dojdzie do spięć w Warszawie, ponieważ Ruch Narodowy nie zamierza odpuścić tego dnia – które jest przecież naszym Świętem Niepodległości – i mimo to zorganizuje Marsz.

 

Rząd twierdzi, że data szczytu klimatycznego została wyznaczona pięć lat temu przez Sekretariat Konwencji Klimatycznej. Owszem, w 2008 roku już ustalono, że szczyt odbędzie się 11. listopada 2013 roku, ale bez wyznaczenia miasta, w którym ma on się odbyć. TUTAJ* link do dokumentów ze Szczytu w Poznaniu w 2008 roku i informacja o dacie bez wskazania konkretnego miasta – gospodarza na 2013 rok.

 

Premier zaś twierdzi, że nie miał wpływu na to, jakie miasto będzie gospodarzem szczytu. Jeśli założylibyśmy, że jest to prawda, oznaczałoby to przyznanie, iż nie mamy suwerenności i jesteśmy republiką podległą NATO. Jednak te słowa – wg informacji z portalu niezalezna.pl  – są kłamstwem. To Polska złożyła propozycję, by Warszawa była gospodarzem „imprezy”, zaś decyzja o tym, że to w naszej stolicy odbędzie się szczyt zapadła dopiero w grudniu 2012 roku. Emocje po MN 2012 były świeże, zaś przedstawiciele władz mogli się zreflektować i zaproponować inne miasto. Nie zrobiono tego – 11.11.2013 czeka nas wielkie zgrupowanie lewactwa obok patriotycznego Marszu Niepodległości oraz marszu organizowanego przez PiS i GP (które w zeszłym już roku szły jakby oddzielnie, łamiąc regulamin Marszu Niepodległości organizowanego przez środowiska narodowe).

 

Co to oznacza dla Warszawiaków? Wielką rozróbę. Przy szczytach klimatycznych zawsze pojawiają się licznie wszelkie bojówki lewicowe z całego świata – tzw. „ekolodzy”, antyglobaliści, anarchiści i wszelkiej masy lewactwo. Zapewne wszyscy mają w pamięci zniszczenia i zamieszki, jakie wywołała jedna grupa antify, która przybyła specjalnie z Niemiec na wezwanie Krytyki Politycznej na blokadę Marszu Niepodległości w 2011 roku. Nie chcę nawet sobie wyobrażać, gdy podobnego – mówiąc dobitnie – bolszewickiego bydła przybędzie kilka tysięcy. Ci „aktywiści” podczas szczytów potrafią sami z siebie dokonać dużych zniszczeń w mieście, w którym przebywają. Co się będzie działo zaś, jeśli dotrze do nich informacja, że w tym samym czasie w tym samym mieście ma przejść największy marsz w największe święto narodowe? Podjudzeni hasłami o „faszystach” mogą próbować atakować Marsz, czego efektem może być nowa „Bitwa Warszawska” XXI wieku.

 

W związku z możliwym konfliktem pojawiły się głosy, że władze Warszawy mogą zabronić organizacji Marszu Niepodległości przez Ruch Narodowy, by „zapewnić bezpieczeństwo” w mieście oraz „utrzymać standardy bezpieczeństwa ONZ”. Udało się nam skontaktować z biurem prasowym Ruchu Narodowego, który uspokaja – Marsz Niepodległości na pewno się odbędzie, zaś wg obecnego prawa nie ma podstaw, by organizacji Marszu zabronić. Na pytanie zaś o bezpieczeństwo dowiedzieliśmy się, że przede wszystkim leży to w kwestii służb bezpieczeństwa wewnętrznego. Przypomniano także o powołaniu w zeszłym roku Straży Marszu  Niepodległości, która – po zeszłorocznych prowokacjach i awanturze wszczętej przez „tajniaków” – została staranniej przeszkolona i nabrała także doświadczenia w sytuacjach kryzysowych i nagłych, jakie mogą się przydarzyć.

 

Pozostaje mieć nadzieję, że władze podejmą jakieś kroki w celu zablokowania napływu lewackich bojówek oraz że zapewnią bezpieczeństwo Marszowi Niepodległości, choć po ostatnich dwóch latach wydaje się to być pobożnym życzeniem.

 

 

*link pochodzi ze strony niezalezna.pl