Tomasz Lis i jego redakcyjni koledzy są zakochani w Berlinie i niemieckim kapitale. Tym samym razem z „Gazetą Wyborczą” donoszą na Polskę i chcą nałożenia na nasz kraj rozmaitych sankcji. To jednak wydaje się im nie wystarczać.

„Tak wielu kradzieży nie było w Niemczech od początku lat 90-tych. Od czasów, gdy upadek muru berlińskiego sprawił, że już prawie nic nie mogło zatrzymać złodziei zza Odry. To dlatego Niemcy tak bardzo obawiali się wejścia Polski do strefy Schengen, przez co znikała ostatnia szansa, by zatrzymać przestępców na granicach. Przez lata żart, że skradzionego Niemcowi auta trzeba szukać w polskim garażu mocno tracił jednak na aktualności. Do teraz, gdy postanowiono przypomnieć, że złodziejstwo dla wielu uchodzi na Wschodzie za najlepszy styl życia” – czytamy na portalu Lisa.

To obłęd. W tekście nie ma żadnych konkretnych danych o tym, ilu kradzieży mieli dokonać w Niemczech nasi rodacy. Nie przeczytamy też w tekście, ile osób zostało pociągniętych do odpowiedzialności.

Czytelnik może dowiedzieć się tylko, że w 2015 r. „niemieckie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych opublikowało szokujące dane, z których wynikało, że tak wielu złodziei nie grasowało po RFN od 15 lat. (…) W ciągu roku odsetek kradzieży dokonywanych w Niemczech wzrósł prawie o 10 proc.”.

Cała publikacja oparta jest jedynie na insynuacjach i ogólnikach. To po prostu proniemiecki tekst wymierzony w polskość.

 

polskaniepodlegla.pl/mn