Koronawirus oraz związane z nim obostrzenia przysparzają kłopotów i niedogodności coraz większej liczbie osób. W mediach społecznościowych powstało wiele grup zrzeszających osoby, które sprzeciwiają się obowiązującym zasadom. Ponadto członkowie często wymieniają się tam niewiarygodnymi historiami, jakie spotkały ich w związku z COVID-19. Niektóre z nich wywołują ciarki na ciele i pokazują jak odgórnie nałożone zasady sprawiają, że zatracamy w sobie człowieczeństwo.
Pracownicy szkoły zastraszają dzieci
Szkoła powinna być miejscem bezpiecznym i spokojnym. To właśnie tam uczniowie nie tylko zdobywają wiedzę, ale również rozwijają umiejętności interpersonalne. W szkole ci mali ludzie podejmują swoje pierwsze „ważne” decyzje i przeżywają największe rozterki. Szkoła jest miejscem, które kształtuje dziecko i jego światopogląd. Właśnie dlatego tak ważne jest, aby uczeń czuł się w niej dobrze i bezpiecznie. Okazuje się jednak, że COVID-19 zmienił podejście wielu uczniów do placówek. Szkoły wdrożyły wytyczne związane z przeciwdziałaniem pandemii co całkowicie zmieniło zachowanie niektórych nauczycieli. Część pracowników rozumie, że dla dzieci jest to trudna sytuacja i trzeba podchodzić do niej w odpowiedni sposób. Niestety, wielu jest takich, którzy lekceważą uczucia dzieci skupiając się tylko i wyłącznie na otrzymanych wytycznych.
- Niebezpieczne pożary na Zachodzie Stanów Zjednoczonych. Przerażeni ludzie nie mogą oderwać wzroku od krwistego nieba
- Bezpieczny powrót do szkoły w dobie koronawirusa – Niemcy już wiedzą, że to niemożliwe
Jedna z kobiet poinformowała na grupie w mediach społecznościowych jak wygląda sytuacja w placówce do której uczęszcza jej dziecko. Ze względu na COVID-19 uczniowie na wejściu do szkoły muszą mieć założone maseczki, a rodzice nie mają wstępu za próg placówki. Podczas zajęć w klasach uczniowie mogą odkryć twarz, jednak nie wychodzą na przerwy. Sytuacja szczególnie dla najmłodszych uczniów ciężka i nietypowa, jednak można by się do niej dostosować gdyby nie podejście pracowników placówki. Większość z nich mówi wprost, że w przypadku choćby kaszlnięcia czy kichnięcia trafią do izolatki.
[reklama_pozioma]
„Nie tłumaczą dzieciom czym jest izolatka. Nie informują również w jakim celu znajdą się w środku i jak długo będą tam siedzieć. Tylko starszą, że jak ktokolwiek kaszlnie zostanie tam zamknięty. Moja córka na samą myśl zaczyna płakać. Ostatnio błagała mnie czy może zostać w domu, bo boi się, że Pani zamknie ją w klatce.”
- Studia – dlaczego nie warto kontynuować edukacji na uniwersytetach w Polsce?
- Jak zabezpieczyć cenne przedmioty i gotówkę?
Wykluczenie społeczne przez COVID-19
Inna historia przydarzyła się Pani Kasi. Szkoła do której uczęszcza jej syn również ma surowe restrykcje, a pracownicy nie wyobrażają sobie sytuacji, że ktokolwiek mógłby ich nie przestrzegać. Dziecko ma astmę i atopowe zapalenie skóry – nie może nosić maseczki ani dezynfekować rąk. W związku z tym syn Pani Kasi jest traktowany zupełnie inaczej niż pozostali uczniowie.
„Pani powiedziała wprost do dzieci z klasy mojego syna by nie podchodzili do niego i nie rozmawiali z nim. Ze względu na to, że nie nosi maseczki może stwarzać zagrożenie, dlatego mają trzymać się od niego z daleka. On jest w drugiej klasie, nie rozumie co się dzieje”.
- Prawa kobiet – wolność wyboru czy abstrakcja, która nigdy nie będzie w pełni realna?
- Kraina mlekiem i miodem płynąca – czyli jak większe prawa kobiet mogłyby zmienić świat
Pani Kasia jest przerażona zachowaniem personelu. Do tej pory nigdy nie narzekała na nauczycieli i pracowników szkoły, ale od powrotu do placówek w czasie pandemii wiele się zmieniło. Jej dziecko jest przerażone, czuje się wykluczone i trzęsie się na samą myśl o powrocie do placówki.
„Nie masz maseczki? Nie wejdziesz do środka, wróć po nią do domu”
Rodzice są przerażeni poziomem rygoru i surowości niektórych pracowników. W wielu placówkach pracownicy nie wpuszczają dzieci do szkoły jeśli nie mają na twarzy maseczki lub przyłbicy. Nie wystarczy tu zasłonięcie twarzy ubraniem – musi być maska. O ile w przypadku dzieci z najstarszych klas szkoły podstawowej jest to tylko uciążliwe, tak w tych nieco młodszych może okazać się niebezpieczne. Jeśli decyzja o nie wpuszczeniu dziecka do placówki zależy od szkoły to co w przypadku kiedy dziecku wracającemu rano do domu przydarzy się wypadek? Wielu rodziców odwozi rano uczniów do szkół po czym jedzie do pracy – może zdarzyć się sytuacja w której dziecko zgubi lub zapomni maseczki. Czy jeśli dziecku, które nie zostanie wpuszczone do szkoły przydarzy się wypadek szkoła weźmie za to odpowiedzialność? To pytanie pojawia się w głowach rodziców od dłuższego czasu, jednak szkoły umywają ręce i nie dają jednoznacznej odpowiedzi.
[reklama_pozioma]
Coraz więcej rodziców boi się o zdrowie i życie swoich dzieci – i to nie przez COVID-19. Strachem napawa ich zachowanie pracowników szkół. Osób, które z założenia mają sprawować opiekę nad ich dziećmi i zapewniać im bezpieczeństwo. Ludzi, którzy powinni doskonale wiedzieć jak obchodzić się z małoletnimi i zdawać sobie sprawę, że dla nich to jest szczególnie trudna sytuacja. Rodzice nie mogą patrzeć na to jak ich dzieciom dzieje się krzywda, jak ludzie wykształceni zatracają w sobie człowieczeństwo ze względu na ślepe przestrzeganie restrykcji.