Liberałowie i narodowcy spierają się, o to czy Krzysztof Bosak ma rację pisząc, że kapitał ma narodowość. Nie chcę tego rozstrzygać, ale jestem pewien swoją przynależność narodową mają media.
W latach 90. różnorodność opinii i wolność w mediach, pomimo nacisków z różnych stron była dość duża w porównaniu z dzisiejszym stanem. Nawet Gazeta Wyborcza, już wtedy tendencyjna miała pewien poziom drukując felietony m.in. prof. Leszka Kołakowskiego. Nastąpił ogromny spadek jakościowy biorąc pod uwagę dzisiejsze mierne teksty redaktorów tejże gazety. Jaskrawym przykładem jest tutaj niebywale hipsterska Pola Dwurnik długo rozpisująca się w zachwytach o swoich głębokich przeżyciach podczas imprez w Berlinie i o tym jak się budzi po południu po takiej wyprawach. Nawet nie wspominam o usilnej inżynierii społecznej i lewicowej ideologii, którą non stop raczy nas „Wyborowa”.
Żeby nikogo nie wyróżniać, w innych mediach wcale nie jest lepiej. Polskie programy typu Kwant, Wielka Gra czy Miliard w Rozumie zostały na początku XXI w. zastąpione programami na licencji zagranicznej, których odbiorcą mogłaby być średnio rozwinięta ameba. Kultura tzw. masowa stała się dominująca i jest tylko kalką tego co dwa, trzy lata temu mieli odbiorcy w USA i krajach Europy Zachodniej. Prym wiedzie tutaj niepodzielnie TVN, choć i inne stacje dostosowują się do poziomu, bo jak wiadomo równa się do najgorszych. Nie muszę też wspominać o tym, że praktycznie tylko media lokalne znajdują się w rękach polskich, właścicielem reszty są koncerny medialne, głównie niemieckie, szerzące swoją propagandę. Koniec końców wszystkie Wielkie Braty i Utalentowane Gwiazdy Tańczące na Lodzie ogłupiają wyborców tak, że nie trzeba specjalnie się wysilać fałszując wybory. Każdy i tak zagłosuje na tego, kogo wskażą media. Ilość wystąpień w TV w prosty sposób przekłada się na wynik wyborczy.
Czy jest możliwy powrót do poziomu dawnych mediów. Jak mówią Czesi „To se ne vrati”, ale jest jeszcze nadzieja. Zarówno gazety papierowe jak i telewizja mają coraz mniej odbiorców, tracą ich na rzecz internetu. Większość odbiorców, głównie młodzi ludzie mogą swobodnie sposób i rodzaj treści który do nich trafia i spokojnie go porównać z innymi i przeanalizować. Są oczywiście potworki jak duże portale, za którymi stoi kapitał powiązany z tradycyjnymi mediami. Konkurują jednak na równych zasadach z pojedynczymi blogerami i niezależnymi portalami. Niejednokrotnie blogi np. o byciu dżentelmenem czy Max TV mają większą popularności od blogów o modzie córki jednego słusznego prezydenta Europy. Także jestem dobrej myśli, że z czasem jednak jakość dziennikarstwa wygra z ilością.
PS. Do dziennikarzy Wyborczej: Popijawy na Oranienstrasse to nie jest sztuka. To koło sztuki nawet nie stało.