Obchodzony niedawno przez Węgrów Dzień Wolności Seklerszczyzny stał się okazją do protestów węgierskiej mniejszości w Rumunii. Domagają się oni autonomii dla części Transylwanii. Tysiące ludzi manifestowało w stolicy Węgier, Budapeszcie. W 19 miastach na świecie, także w Rumunii, odczytano petycję do władz rumuńskich, wzywającą do przyznania autonomii tzw. Seklerszczyźnie.

Foto: wikipedia.org

Szeklerszczyzna to obszar w południowo-wschodnim Siedmiogrodzie (inaczej Transylwanii) zamieszkany przez węgierskojęzycznych Seklerów. Arpad Gyorgy-Mozes, przewodniczący Stowarzyszenia Dla Transylwanii, na manifestacji w Budapeszcie, powiedział, że demonstracja ma za zadanie przypomnieć rumuńskiemu rządowi, iż mieszkańcy Transylwanii kochają wolność i pragną autonomii dokładnie tak, jak pragnęli jej 160 lat wcześniej (kiedy  wszczęli zbrojną walkę z Habsburgami). Czy jest to zapowiedź buntu zbrojnego?

Niektóre media upatrują w tych protestach reakcję na sytuację na Krymie. Jednak podobne wydarzały się w poprzenich latach, z okazji Dnia Wolności Seklerszczyzny. W ubiegłbym roku w Siedmiogrodzie i na Węgrzech odbyły się w niedzielę liczne manifestacje popierające autonomiczne dążenia węgierskojęzycznej mniejszości w Rumunii. W siedmiogrodzkim Targu Mures demonstrowało 10 tys. Szeklerów, protestowano też w Budapeszcie.

Z drugiej strony wydarzenia na Ukrainie mogą dodatkowo zmobilizować Seklerów do podjęcia buntu przeciwko rumuńskiej władzy. Wskazywałyby na to słowa Gyorgy-Mozesa. Można domniemywać, że zaistniała sytuację może chcieć wykorzystać Rosja, aby poszerzyć swoje wpływy na część Rumunii. Podobnie już się stało nie tylko na Krymie, ale także w Naddniestrzu, na pograniczu mołdawsko-ukraińskim.

na podstawie: prawy.pl, interia.pl