Była umierająca za gimnazja Joanna Kluzik-Rostkowska, teraz czas na jej naśladowców. Związek Nauczycielstwa Polskiego podejmuje walkę z planami rozwiązania dziwacznych tworów, jakimi są gimnazja. Jak przekonuje prezes ZNP, organizacja ma za sobą w tej sprawie coraz więcej nauczycieli, rad pedagogicznych, uczniów, rodziców, a także samorządowców.

ZNP chce rozpocząć współpracę właśnie z tymi ostatnimi. „Coraz częściej samorządowcy, deklarują chęć współpracy z ZNP na rzecz obrony gimnazjów i proszą o koordynowanie działań w tym zakresie. Dlatego powołujemy szeroką koalicję środowisk na rzecz gimnazjów pod hasłem: Razem dla gimnazjów!” – powiedział na konferencji prasowej prezes związku Sławomir Broniarz.

Co ciekawe, prezes próbował udowadniać, że instytucja gimnazjum nie nosi znamion patologii. Jak stwierdził, nie ma merytorycznych argumentów przemawiających za likwidacją gimnazjów. „Nie uznajemy argumentów sentymentalnych: ‘trzeba wrócić do starego systemu’ i emocjonalnych: ‘bo w gimnazjach są problemy wychowawcze’” – mówił. Jakie zatem uznają? Chyba żadnych. Powołując się na różnorodne badania, raporty i analizy Broniarz wyjaśniał, że gimnazja dobrze spełniają swoją rolę, gdyż jak wyliczał: wyrównują szanse edukacyjne, są najlepiej wyposażonymi i najnowocześniejszymi szkołami w kraju, gimnazjaliści osiągają dobre wyniki w nauce, a z przemocą rówieśniczą częściej mamy do czynienia w szkołach podstawowych.

Według ZNP, pomysł zlikwidowania gimnazjów niesie wiele zagrożeń. Oznaczałoby to zaprzestanie naboru do klas pierwszych, zatrzymanie absolwentów klas szóstych w szkole podstawowej na dodatkowe dwa lata bez materiału programowego czy funkcjonowanie od roku szkolnego 2018/2019 w szkołach średnich równolegle dwóch typów klas pierwszych. ZNP wskazuje również na rzekome pogłębianie się problemów wychowawczych w szkołach podstawowych oraz zaprzepaszczenie dorobku edukacyjnego gimnazjów. Aż chciałoby się powiedzieć Panu Broniarzowi: „Nie wydziwiaj”. Ale nie wypada, panie redaktorze, nie wypada.

Prezes wymienił w końcu bardziej przyziemny i być może realny problem, mianowicie kwestię finansową. „Samorządy alarmują, że zmiany spowodują zmniejszenie środków finansowych z subwencji dla gmin z tytułu skrócenia o jeden rocznik edukacji w szkołach przez nie prowadzonych” – zakomunikował. Wiemy już przynajmniej skąd zaangażowanie w sprawę samorządowców.

ZNP zamierza w najbliższym czasie zorganizować ogólnopolską kampanię zbierania podpisów za swoim postulatem, przeprowadzić ankietę wśród nauczycieli gimnazjów (co oczywiste nauczyciele, mimo iż doskonale zdają sobie sprawę z wszelkich nieprawidłowości, boją się niepewnej przyszłości i straty pracy – wynik musi być jednoznaczny), wystąpić do prezydenta z wnioskiem o powołanie oświatowego „Okrągłego Stołu”, zwrócić się do szefa „Solidarności” z wnioskiem o zorganizowanie specjalnego posiedzenia Rady Dialogu Społecznego ws. postulowanych zmian w edukacji, zwołać specjalne posiedzenie Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego z udziałem partnerów społecznych w postaci przedstawicieli nauczycielskich związków zawodowych, a także 7 grudnia br. zorganizować dyskusję panelową z udziałem ekspertów, samorządowców, praktyków, przedstawicieli MEN i członków ZNP.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że wszelka działalność zmierzająca do ocalenia szkół gimnazjalnych jest podyktowana interesami poszczególnych grup. Kluzik-Rostkowską kierowały zapewne względy polityczne, a może zwykła niekompetencja, ZNP i samorządowcy również mają swoje własne sprawy, które chcą po prostu załatwić. Na gimnazjalnym przeciąganiu liny cierpi tymczasem młodzież szkolna, której dobra żadna ze stron konfliktu niestety nie bierze pod uwagę.