To był mój trzeci Marsz Niepodległości. Zdecydowanie najspokojniejszy i najwspanialszy. Prawdziwa wizytówka patriotyzmu. Rozwścieczyło to medialnych aparatczyków, którzy od kilku tygodni straszyli inwazją faszystów. Rozwścieczyło do tego stopnia, że postanowili Marsz przemilczeć.
Każdy Marsz Niepodległości, na którym byłem miał swój klimat. Każdy dostarczył mi wielu wzruszeń, był patriotyczną ucztą i wielkim świętem. Za pierwszym i drugim razem nastrój zakłóciły incydenty sprowokowane przez milicję policję i lewaków. Dwa lata temu na moich oczach stado antifowców zaatakowało kobietę i dziecko tylko dlatego, że nieśli polskie flagi. Rok zostałem zagazowany, a później stojąc na Błoniach obserwowałem regularną bitwę prowokatorów w cywilu z prowokatorami w mundurach. Wszyscy wiemy co pokazywano w mediach. Godzinami, ba… DNIAMI wałkowano te incydenty. W kółko puszczano te same zdjęcia, zapraszano „ekspertów”, którzy mieli straszyć odradzającym się faszyzmem. Ani słowem nie zająknięto się o husarii, o grupach rekonstrukcyjnych, o morzu biało – czerwonych flag, o dzieciach, rodzicach i dziadkach maszerujących ramię w ramię. Wielokrotnie zastanawiałem się, co stałoby się gdyby Marsz przeszedł spokojnie. Czy media straciłyby zainteresowanie tym wydarzeniem? Odpowiedź otrzymałem w tym roku.
Marsz był absolutnie wzorcowy! Policja wycofana, Straż Marszu kompetentnie rozładowała kilka punktów zapalnych, które pojawiły się na trasie. Efekt? Dziesiątki tysięcy roześmianych, rozkrzyczanych i rozśpiewanych Polaków. Dziesiątki tysięcy łopoczących na wietrze flag, świąteczny, podniosły nastrój. Ach jakże rozwścieczyło to medialnych funkcjonariuszy. Te twarze wykrzywione niemym krzykiem: „TO NIE TAK MIAŁO BYĆ!”. Ci „eksperci” totalnie bezradni i zagubieni. Szybko jednak doszli do siebie i … nałożyli embargo informacyjne. W serwisach informacyjnych kilkusekundowe zbitki opatrzone… zdjęciami kilku wyrostków rzucających racami i petardami pod most. Podpierano się też sfałszowanymi danymi. Wszak w jednej ze stacji powiedziano, że w Marszu udział wzięło… 15 000 osób! W chwili kiedy znalazłem się na Błoniach Stadionu Narodowego widziałem ludzi dopiero wchodzących na most! Mało tego. Tłum wlewał się pod scenę przez kolejną godzinę! Nie boję się napisać, że było Nas około 100 000.
Na deser towarzysz Miecugow stwierdził prawie płacząc, że hasło „Bóg, honor, Ojczyzna” źle mu się kojarzy. No cóż, może dlatego, że jest to dewiza Wojska Polskiego, stanowiąca idealistyczne ujęcie wierności państwu. To hasło jest ważne dla Polaków! Natomiast Pana związek z Polską to tylko miejsce urodzenia. Psy jednak szczekają, a karawana jedzie dalej.