
Aktor Krzysztof Pieczyński od lat niczym nawiedzony sekciarz, z szaleństwem w oczach krytykuje Kościół katolicki. Tym razem gościł w programie Polsat News „Skandaliści”.
„Kościół przy pomocy sfałszowanych dokumentów, zbrodni, nacisków politycznych, szantażu uzyskał to, że ma związek z bóstwem. Tego związku Kościół nie ma i dlatego papież jest takim samym człowiekiem, takim samym urzędnikiem z sekty religijnej, jak każdy inny urzędnik, czy to prezydent państwa, czy pracownik jakiejś korporacji” – stwierdził aktor.
Znany z ekstremalnie antyklerykalnych poglądów Pieczyński opowiadał o awatarach, antychryście i polaryzacji w bóstwie. Mówił jak nawiedzony.
„Trybunał w Norymberdze to jedyne miejsce, które pasuje do rozmiarów zbrodni popełnionych przez Kościół” – stwierdził. Według niego przed takim Trybunałem powinien stanąć papież. Konsekwencją powinno być „rozwiązanie sekty chrześcijańskiej, rozwiązanie Kościoła katolickiego”.
Dodał, że Kościół od początku swojej historii „fałszuje swoje boskie pochodzenie i swoje boskie prawa”, a „Chrystus jest postacią wymyśloną przez Kościół”. Pieczyński zaznaczył, że Watykan „włożył ogromny wysiłek w to, żeby prawo boskie stało ponad prawem państwowym i w ten sposób doszli do tego, że papieża nie można sądzić”.
Kiedy słucha się Krzysztofa Pieczyńskiego, można mu jedynie współczuć i zastanawiać się, jak bardzo musiał go ktoś skrzywdzić, bo jego słowa aż jeżą na głowie włosy.
Za takie same słowa o religii żydowskiej albo o islamie Pieczyński wylądowałby w pierdlu i to na kilka lat. Za mowę nienawiści, myślozbrodnię i obrazę uczuć religijnych. Niestety to nie działa gdy obrażany jest katolicyzm.
To chory zniszczony człowiek. Jest mi go żal. Jak żal każdego sfrustrowanego kaleki – a ten jest kaleką moralnym nie pogodzonym z własnymi ułomnościami. Moralny karzeł obwinia Boga za swą niepełnosprawność.